Moja mama jest fajną mamą i się z nią dogaduję, a ona mi nie dogaduje (oprócz wtrętów o naszej diecie, mojej, męża i S zgodnie z grupą krwi, bo się ostatnio naczytała - a najfajniejsze, że każde z nas ma inną więc musiałabym restauracje otworzyć, żeby sprostać)
Moja teściowa jest też miła bardzo, wszelkie swoje zdania na temat wychowania (nieczęsto przyznaję) serwuje mi w postaci pytań ("A czy Staś nie powinien już...."). ja uprzejmie odpowiadam, słucham, czasem przytaknę i robię swoje. Na jakieś jej akcje "wychowawcze" w stosunku do S inne niż moje patrzę spokojnie, bo wychodzę z założenia, że ona widuje go raz na tydzień, nie ona go wychowuje, więc i tak będzie po mojemu. (moich rodziców to tez dotyczy, choć oni widują wnuka raz na ... niestety) I jakoś stresów nie mam, czasem jest trochę śmiesznie, jak sobie z mężem plotkuję potem.

Ostatnio (T.) chyba chciała coś powiedzieć jak Stach skutecznie upomniał się mleka, chyba nawet zaczęła, a wtedy on odwrócił się od cyca i posłał jej jeden ze swoich najpiękniejszych szelmowskich uśmiechów ...i tyle było komentarzy