ponieważ z wrodzonego gapiostwa ciągle nie udało mi się dotrzeć do chustowego pogotowia, pytam tu.
Stosuję kieszonkę ( taki mi się przynajmniej wydaje) dociągam porządnie, każdą krawędź z osobna, pas poziomy roluję na karczku i cały czas mam wrażenie, że ten dzieć jakiś taki zapadnięty i podduszony. Dodam, że Mała jest mała, ma 52 cm i jeszcze jak ja zakutam w czapki i kaptury z okazji zimy to w ogóle mi się wydaje, że to dziecko bez tlenu jest. Po odmotaniu poliki ma odgniecione - jak wiązać coby nie podduszać? czekam na info.
![]()