Zaniosłam mojego kota w chuście kółkowej do weterynarza. Podobało mu się, nie była to wieka wyprawa, przystanek tramwajem i kawałek piechotą. Sprawa była pilna, kot przestał jeść z tęsknoty za moim M., który leżał w szpitalu, a ja nie umiałam znaleźć klucza od garażu, gdzie były transportery. Chusta nam wtedy życia uratowała.