Havana. Mama z Malutą w XX i hmm... jagodowym kombinezonie weszła, na coś popatrzyła i zaraz wyszła. Z Jankiem w emmaljundze (jakby co - wózek, nie chusta ) czekaliśmy w kolejce do kasy. Próbowałąm zwrócić na nas uwagę, mówiąć do dziecia możliwie głośno - "Patrz, taka sama chusta jak ta, w której byłeś na początku noszony. I też nasze ulubione wiązanie", ale nie pomogło. Ale od Havany zaczynaliśmy