Wczoraj przeżyłam miłe zaskoczenie...

Wróciłam późno z pracy, mała wytęskniona, z minikatarkiem (zęby?), senna, od razu przypięła się do cyca... Chciałam wrzucić do pralki (wylatującego wkrótce) girasolka, ale napotkałam na wielki protest!

Zaczęła go wyciągać z bębna, płakać wręcz... Włączyłam pralkę i wzięłam ją do chustowej półeczki, żeby sobie wybrała inną chustę... Nie chciała gekonów (

), nie chciała kotków (



, uwielbia koty i miauczy calymi dniami), pokazała palcem rudego japana i turkusowe honsiu! ... I zaczęła brykać nóżkami w miejscu, żeby zamotać "na konika" - czyli "po waszemu" w plecaczek...

I tak sobie pobrykałyśmy z pół godzinki.

Zeszła z pleców na kolację
Mała rzecz, a cieszy!

Kto miał/ma chustowego buntownika, tez zrozumie

Moja dawała sie motać ostatnio głównie na zewnątrz, a okazji do takich wyjść było b.mało...

Teraz wstąpiła we mnie nadzieja na dalsze miłe noszenie... Nawet po domu!
