Kupuje dzisiaj rybę na straganie, Franek na plecach, grzebię w portfelu, liczę ile mam dać, wypadła mi moneta i upadła przede mną. Za mną w kolejce jakaś pani. Słyszę ja pani podniosę, po chwili znowu pani powtarza że podniesie A najlepsze to to, że żeby umożliwić pani podniesienie mi tej monety bym musiała wycofać się o dwie skrzynki do tyłu i puścić ją do przodu Łatwiej było się schylić wbrew pozorom
Jeszcze słyszałam epitety do Franka, że rozbójnik, że zamiast na sankach to na mamie i mama musi i sanki i dziecko. A na sankach jechały zakupy