Dziś nam się trafił pod bazarem upierdliwy jakiś... Wkładałam w Manducę dziecia śpiącego z samochodu, facet podleciał obskakuje mnie i biadoli "udusi się" a ja na to dociągając paski: to zrobimy drugie. Facet nie zrażony uszczypliwością "ale czy mu tak wygodnie?" - no jakby było niewygodnie to chyba by płakał nie? Mały spał jak anioł, może myślał, że już go udusiłam i dlatego tak zaglądał do młodego. "Pani to nie z Warszawy..." (mam kieleckie blachy, bo samochód po teściu jeszcze nie przerejestrowany, warknęłam, że i owszem z Warszawy, aaa... to męża samochód, nie odpowiedziałam licząc, że się odczepi i chyba miałam rację... Jeszcze na odchodnym rzucił "ale pani go tak nie ściska"
Wrrr..pewnie myślał że przyjechała jakaś głupia z prowincji do pięknej stolycy i dziecko chce bezkarnie dusić pod bazarem Szembeka w jakimś małomiasteczkowym wynalazku.