Z moją teściową tak różowo nie było i jak zobaczyła mnie z Zuzka w kieszonce to od ręki zarzuciła mi, że dziecku krzywdę robię i przecież musi być Jej bardzo niewygodnie (szczególnie jeśli przeważnie Zuzia z tej 'niewygody' zasypia), że kręgosłup dziecka skrzywiony, że teraz taka moda na 'chodzenie' z dzieckiem wszędzie, bo to kiedyś się w w domu tylko siedziało, a ona 5 wózków zmieniała, bo każdy nie był dobry i na koniec, że wyglądam jakbym z pola zeszła, jak kiedyś kobiety na pole z dziećmi chhodziły i że tylko mi kaloszy brakuje - więc powiedziałam, że kalosze właśnie planuje kupić do kompletu, bo przecież na jesień będzie w sam raz.
Trzeba się bronić jak można i chociaż teściowa do aż tak wiekowych nie należy nie bardzo się orientuje jak rzeczywiście wygląda noszenie w chuście, ale zdanie swoje ma i tylko nerwy psuje. To się wyżaliłam
Ostatnio dużo mój mąż nosi i spaceruje i zbiera komentarze. Tzn generalnie zbiera uśmiechy
Kiedyś jakiś dziadek mu powiedział, że to super pomysł, a wczoraj natknął się na spacer przedszkolaków, które dopadły panią z pytaniem: "a czemu pan ma dziecko na brzuchu pod kurtką"
Pani: "żeby dziecku było ciepło"![]()
Lauron(Smo)12.06.2010, Bruno(Gadzinka)
12.01.2012
Wczoraj przy kasie w ursynowskim Lidlu (ja z mała w kieszonce, rzecz jasna):
[kasjer] - To operowalne jest?
[ja] -
[kasjer] - Ta narośl?...
[ja] -![]()
A mi teściowa na Wsysztkich Świetych na cmentarzu pojechała z tekstem, że na pewno małej byłoby lepiej w wózkugrrrr
Aga, mama dwóch skarbówW (maj 2008) i
H (luty 2010)
Wciąż nie mogę wyjść ze zdumienia, jaką ogromą siłę sprawczą mają chusty... (bo przecież to nie tylko mój urok osobisty tak działa): kasjerki obsługują bez kolejki, kolejkowicze puszczają przodem, samochody się zatrzymują niemal z piskiem opon... Ech, żeby tak było i bez chust, świat byłby lepszy...
Przez dwie aktywne (nie przeleżane!) ciąże nie spotkało mnie tyle uprzejmości, co teraz w ciągu kilku dni, gdy noszę się wszędzie z małą
Historyjka sprzed chwili dosłownie:
Wracałam z lasu z małą w kieszonce, musiałam przejść przez b.ruchliwą ulicę. Z jednej strony jechała ciężarówka, a za nią sznur samochodów i z drugiej to samo. Postanowiłam się nie pchać, bo takie giganty pewnie by nie wyhamowały... A one co? Jeden się zatrzymał, drugi się zatrzymał, a metis z dziecinką w chuście przeszła dumnie przez przejście, pozdrawiając kierowców z ciężarówek z lewa i z prawa...![]()
Znowu ten Lidl...Wyszłam dziś z małą, bo chciałam kupić starszakowi zestaw sztućców (od dziś w ofercie). Owszem, mocno śnieżyło, trochę wiało, lekko mroziło (-3), ale nie aż tak - jak mi się wydawało- żeby nie przewietrzyć małej. Zakutałam ją w pancerną testową chimparoo, założyłam polarek dla dwojga, naciągnęłam jej w sumie 3 kapturki... Jestem pewna, że nawet nie poczuła, że wyszłyśmy...
Zrobiłam zakupy i wyszłam, a pod sklepem jakiś facet najpierw się zatrzymał swoim minivanem i mnie puścił przez miniprzejscie dla pieszych, potem podjechał, otworzył okno i :
- Moze ja panią z tym dzieckiem gdzieś podwiozę kawałek?
Dodam, że mieszkam max. 200m od Lidla, a fotelika samochodowego nie noszę ze sobą na spacery![]()