Ja ostatnio szłam sobie parkiem z zmotaną w kieszonkę Kasią. Ogony Inki to mi do połowy łydek zwisają. Nagle słyszę - jedzie za mną rower...i rozlega się zatroskany głos "a pani tego szala nie zgubi...?"...rower jedzie dalej, z boku wyłania mi się twarz pani w średnim wieku, którą w jednym momencie rozjaśnia uśmiech..."aaaaa pani tam dziecko ma!!!"... i pojechała dalej
a ostatnio zachustowałam bardzo skutecznie koleżankę
owa koleżanka idąc sobie tymże samym parkiem, spotkała panią na rowerze...która zatrzymała się i opowiedziała jej historię o "szalu co się gubił i dziecku w tymże szalu! tak samo związanym jak dziecko koleżanki"![]()