jakiś czas temu wracaliśmy do domu, młody w tuli u męża - wsiadamy do autobusu: tłok, duszno, gorąco, nikt miejsca nie ustępuje - młody zaczyna marudzić, więc mąż stwierdza, że na następnym przystanku wysiadamy - słyszymy obok jakiś teatralny szept jednej starszej pani do drugiej - "to nosidło, one są niedobre..."; dlaczego niedobre, już nie zdążyliśmy usłyszeć