Pierwszy raz zostałam dzisiaj ostro zganiona za noszenie z tyłu. Stałam sobie na ulicy i czekałam na męża, dopadła mnie jakaś kobieta w średniostarszym wieku, normalnie wyglądająca, czysta, zadbana, schludnie ubrana.

Pani: Przepraszam, jestem znaną pisarką, cały świat zwiedziłam, mieszkałam tyle lat w USA, ale czegoś takiego to na oczy nie widziałam. Żeby tak dziecko traktować, jak jakiś bagaż niepotrzebny, kto to słyszał tak nosić?? Jak już nosić, to tylko z przodu!
Ja: Cały świat pani zwiedziła, ale do Afryki, Azji czy Ameryki Południowej chyba pani nie dotarła? Przecież tam się tak nosi.
P: Afryka?! Szczerze pani współczuję, skoro pani z takich miejsc bierze przykład! Ja jestem znaną pisarką, w USA mieszkałam. Znaną pisarką, powtarzam!
Ja: A jak się pani nazywa?
P: A po co pani moje nazwisko? Nie podam pani!
Ja: Mówiła pani, że jest znaną pisarką, może coś czytałam?
P: Nie powiem pani! Po co pani moje nazwisko? Ja jestem pisarką! I się pytam, jak tak można dzieci nosić?!
Ja: Przepraszam, ale nie interesuje mnie pani zdanie na ten temat.
P: A powinno! Jak idiotka dzieciaka nosisz! Nie interesuje cię, że na ciebie wszyscy ludzie patrzą jak na idiotkę?
Ja: Czy pani się leczy psychiatrycznie?
P: Ja się leczę?? Ty się leczysz, ty idiotko! Kto by inny tak dziecko, jak jakiś bagaż, nosił? Wracaj do psychiatryka! Idiotka!
Ja: Pani to się ewidentnie leczy psychiatrycznie. Schizofrenia? Te opowieści o byciu znaną pisarką...
P: Idiotka! Wracaj do psychiatryka tam tak dzieci nosić!

Po ostatnim zdaniu pani raczyła się oddalić, coś tam jeszcze sobie mamrocząc. W pierwszej chwili zdenerwowałam się strasznie, mało mi ręce nie zaczęły drżeć. Po chwili jednak wyluzowałam, pani chyba miała jednak głębszy problem niż tylko niechęć do chust