Nas ostatnio odwiedził sąsiad. Opowiadał o przejściach żony z ich 4 miesięcznym synkiem podczas odprawy na lotnisku. Chodziło o to, że musiała wyjąć małego z nosidła i rozpakować torbę. Historia była opatrzona wygłoszonym z wyższością komentarzem: "bo tak jak ty nosisz w szmacie to my też mamy nosidło, ale takie prawdziwe". Oboje z mężem wyglądamy jej powrotu żeby zobaczyć to 'prawdziwe' cudo.