Chętnie bym zostawiła siaty małżowi, ale to samo tak wychodzi - tu coś małego kupię, tam sobie przypomnę, że jeszcze czegoś brakuje, i jeszcze czegoś... i nagle się okazuje, że znów jak tragarz wyglądam Na zaplanowane zakupy jeździmy wózkiem
A żeby oftopu nie robić: dzisiaj, na ślubie i weselu mego brata, mojej mamy koleżanka - która jakiś czas temu na środku centrum handlowego mi zrobiła awanturę antychustową na cały głos - ostentacyjnie mnie omijała (Lenę miałam w pouchu) i nie raczyła odpowiedzieć na moje dzień dobry No ale przynajmniej znów nie wykrzykiwała jaka ze mnie wyrodna, krzywdząca dziecko matka...
A pouczyka, wymęczonego dawno temu z polaru, bardzo sobie na całej imprezie chwaliłam - w środku uroczystości dzieć mi w nim usnął i prawie każdy, kto miał ze sobą aparat, fotkę taką nam zrobił No i dzięki chuście mój bardzo muzykalny dzieć sobie potańczył do woli, bo na rękach tych słodkich 10 kg nie dam rady długo nosić...