Mnie powiedziano, że wołały na to "Szmaty" albo "Krajka". Generalnie to w kawał fartucha się to dziecko zwijało albo w taki specjalny kaftan, który mama miała na sobie. Jakaś starsza pani mi to powiedziała, i tylko tyle, bo sie pożegnała. Ale wiele osób starszych wspomina, że dziecko się nosiło w szmacie - w wyższych sferach (babka mojego chłopa) nie wypadało dziecka na sobie, więc służąca nosiła bąka cały dzień. Dziecko w wózku było tylko na spacer - tak w okolicach wielkopolski.