Byłam dzisiaj z Małą w plecaczku w CH Zakopianka, Młoda zgłodniała i nie dała się uspokoić, więc nakarmiłam ją na ławce, a potem trzeba było wrzucić młodzież na plecy i iść dalej... Motałam ją wcześniej na plecach poza domem, ale nigdy w aż tak publicznym miejscu, więc byłam nieco zestresowanaNie było źle, tylko jednej starszej pani mało nie doprowadziłam do apopleksji, bo akurat przerzucałam Małą przez ramię, jak przechodziła obok nas
Była też pani z dziećmi, która zatrzymałą się, zapytała czy może się poprzyglądać i czy nie trzeba mi pomóc, ale w zupełnie nienarzucający się sposób - była autentycznie zaciekawiona, całkiem to było miłe
![]()