Kilka dni temu byłam w szpitalu na Niekłańskiej. Kasia jak jest zamotana to nie lubi jak stoję w miejscu, bo od razu zaczyna się wiercić. Czekanie w kolejce do zapisów (jakieś 20 minut stania) oznaczałoby dla mnie problem. Zajęłam więc kolejkę i zaczęłam z nią łazić po szpitalu. Gdy przechodziłam koło jednej poradni usłyszałam: "Patrz Haniu, o tych chustach właśnie ci mówiłam. One takie fajne są."
Najśmieszniejsze było to, że mówiła to teściowa (lub matka) do synowej (córki).
A ja myślałam, że tylko "młodzież" jest uświadomiona