ja dziś usłyszałam miłe słowa o bliskości i takie tam. tyle, że sąsiadka dodała ze strachem: bo to bezpieczne, prawda?![]()
Ja się spotykam najczęściej z miłymi komentarzami i uśmiechami. Na razie jedna tylko dziewczyna spojrzała krzywo i do koleżanki, ale głośno, wysyczała "dziecko się połamie..." Za to chwilę potem wzbudziłysmy entuzjazm wśród Cyganek na Planatch![]()
zamurowało, bo to już jadę takim tonem, że chyba nie chcą kontynuować dyskusji
no bo ileż można tego słuchać, ja się w ich macierzyństwo nie wtrącałam, a bycie niemiłym to jak dla mnie jedyny sposób na zamknięcie im ust i udowodnienie, że nie interesuje mnie czyjeś nieproszone zdanie, że wiem co robię i nie poddam się ich gadaniu. Czemu mojemu M. nic nie gadają-chłopu się boją zwracać uwagę? (zwłaszcza jak łysy, w glanach, bojówkach,197cm, 100kg)
ja udaję, że nie słyszę![]()
Zaczynam doceniać fakt, że w mojej rodzinie nikt nic nie wiem o chustachSiłą rzeczy wiedzą tylko ode mnie więc przed ich oczami pojawiły się same pozytywy! Na szczęście rodzina jest odporna na "dobre rady" sąsiadek.
A ja wczoraj przeżyłam Dzień Reakcji na Chusty
Na codzień idę sobie i nic, najwyżej jedna osoba jakimś mega standardem poleci, albo się tylko uśmiechnie, a wczoraj nie wiem co się stało, szłam sobie normalnie, stałą trasą w tobim (więc oczorypność chusty odpada) i oto co mnie spotkało:
Na wstępie zostałam chyba wzięta za cygankę i przegoniona sprzed samochodu, w którym się przeglądnęłam czy aby na pewno dobrze połę dziecku na głowę zaciągnęłam w 2x. "Czego pani tu szuka?" rozległo się zza firanki domu przy ulicy, w głosie pani słychać było groźbę i determinację. Powiedziałam jej, że się przeglądam, nie sądzę, żeby uwierzyła, raczej uznała to za rodzaj romskiej klątwy
Potem usłyszałam jak jedna grubsza babka mówi do drugiej "zobacz jakie to dziecko pozwijane, biedne, pewnie mu gorąco" (zapamiętałam, że grubsza, bo pomyślałam, że pewnie dlatego jej tak gorąco). Moje biedne pozwijane dziecko w tym czasie cierpiało w milczeniu dla idei chustonoszenia i gmerało mi rączką w boku
Kawałek dalej pani kasjerka w Rossmanie spytała czy trudno się nauczyć wiązać i że pewnie fajnie tak blisko mamy, mniej płacze pewnie i w ogóle - chwila pogawędki przy pakowaniu towaru
Gdy już wracałam jakaś rodzinka mnie zapytała czy tą chustę to się kupuje, czy samemu robi i czy to wygodne, więc się zatrzymałam i zaspokoiłam ich ciekawość
A prawie na finiszu pani sprzedająca znicze mnie jeszcze zaczepiła i rozmawiałyśmy z 10 minut, widać jej się nudziło.
Na początku ulicy zobaczyłam gadatliwą dość sąsiadkę przemierzającą swój ogród i... szybko uciekłam, bo i tak przez te wszystkie przystanki dziecku musiałam słoik dać na obiad![]()
syn 2010, blog sporadyczny, wiara w życie pozaforumowe coraz silniejsza