a mnie dziś zirytowała jakaś gówniara. przechodzi koło mnie, mały w kieszonce, wiadomo, jak wygląda dziecko w tym wiązaniu.. a ona do koleżanki "biedne dziecko, jakie zgarbione".![]()
a mnie dziś zirytowała jakaś gówniara. przechodzi koło mnie, mały w kieszonce, wiadomo, jak wygląda dziecko w tym wiązaniu.. a ona do koleżanki "biedne dziecko, jakie zgarbione".![]()
Mnie dziś na wszystkich przejściach dla pieszych przepuszczali, żeby się poprzyglądać
I panie w aptece mnie bardzo dokładnie przepytywały na okoliczność noszenia w chuście i gdzie coś takiego można kupić (jedna myślała, że w indioszopach).
Generalnie dało się odczuć, że budziłyśmy raczej zdziwienie, a nie zachwyt, ale nie ma to jak chustolans w piękny słoneczny dzień![]()
misunderstanding, dziś miałam coś zbliżonego w komentarzu, aczkolwiek w wykonaniu dorosłej i baaaardzo pewnej siebie mamuśki dwumiesięcznego chłopaczka.
Mieliśmy dziś tak piękny dzień, że nad jednym z naszych jezior, gdzie spacerowaliśmy maaaasy ludzi, często życzliwie uśmiechających się, ogólnie sympatycznie. Na początku spotkaliśmy też naszego kolegę, starego chustotatę, to sobie pogawędziliśmy z lubością na temat wiadomy i w sielskim nastroju wędrowaliśmy dalej.
Spacerował też jeszcze jeden znajomy z wózkiem ze swym dwumiesięcznym syniem właśnie. Maluch ułożony z lekka bokiem, w przemyślnej konstrukcji umiejscowiony smok, podparty maskotką, by nie wypadał, albowiem nie za bardzo spokojny ten ich spacer był. Po jakimś czasie ściągnięta została mamusia dziecięcia, bo tatuś zdesperowany nieco był tym, że dzieć spokojny był dokładnie przez 5 minut spaceru.
No i mijając ich, wymieniliśmy jakieś uwagi odnośnie zachowań dzieci naszych w wózkach i rzuciłam od niechcenia;
-A może by go w chustę wrzucić?
-On ma dopiero dwa miesiące!- mamuśka wzburzona obrzuciła mnie niechętnym spojrzeniem (Pio błogo chrapał)
-Ja noszę Małego odkąd skończył cztery tygodnie- powiedziałam jej- nie tylko wygodne, bliskie, ale i dla bioderek dobre...
-On ma z bioderkami wszystko dobrze! - stanowczo mi przerwała mamuśka Cyprianka, albowiem tak miał dzieć na imię.
-Tym lepiej- uśmiechnęłam się
-Ale ja- rzekło z wielkim naciskiem dziewczę- dbam o jego kręgosłup!
Tu rzuciła spojrzeniem pogardliwym na krzywiznę Piotrusiowych plecków i gdy po wymienieniu już paru bezpieczniejszych uwag na temat pogody, ruszyliśmy swoją drogą, a ja czułam już na plecach wymianę komentarzy małżonków na temat nawiedzonej idiotki, co niszczy dziecku kręgosłup i jej głupiego męża, który na to pozwala......
PS. No, dobra- nie odpuściłam, to ja miałam ostatnie słowo... Na jej uwagę o skrzywionym kręgosłupie, zaśmiałam się, że mogę ją zasypać linkami o dobrodziejstwach noszenia w chuście dla zdrowia dziecka. Ale dłużej się nie narzucałam...
U mnie kilka nowych dziwnych/pięknych/głupich reakcji.
1. Jakiś czas temu, ZOO, stoję z zamotanym w kieszonce synem przed klatką z makakami. Nagle robi się mały tok i słyszę szemranie - "Patrz, patrz tu! ". Jak mówił mój mąż, obserwujący wszystko z tyłu, bynajmniej zainteresowaniem nie cieszył się czarnowłosy makak (swoją drogą - prześliczny) tylko matka z przytroczonym do piersi dzieckiem - czyli my
2. Stoję sobie na przystanku, właśnie wysiedliśmy z jednego tramwaju i czekamy na drugi, M. nie lubi jeździć komunikacją miejską więc trochę się bujam, żeby go uspokoić. Wieje strasznie, ale nie siadam pod wiatą, bo to też nie pomaga. Starsza (z 75 lat może) pani zagaja rozmowę, żeby wejść pod wiatę i usiąść bo wieje. I żebym się nie bujała. Zaczynamy rozmowę o bujaniu.... i okazuje się że pani zachwycona tym, że noszę dziecko, że to świetny wynalazek (wiedziała, czym są chusty ale w praktyce pierwszy raz widziała zamotane dziecko) i żałuje, że w jej czasach takich nie było. A wózek to "taki mebel bezduszny". I w ogóle niektórzy mówią, że spanie z dzieckiem jest złe, a przecież to dla niego takie dobreOj, miałyśmy wspólny język
I jeszcze w tramwaju wywalczyła dla mnie wolne miejsce.
3. Przedwczoraj odwiedzałam swoją byłą pracę, tuż przed wyjściem, akurat kiedy motałam Mikołaja przyszedł przywitać się z nami Prezes (przez duże P, dorodny wąsacz w wieku moich rodziców, o wielkim ego).
- Mikołaju, mama cię tak ścisnęła, taki skrępowany jesteś i ruszać rękoma nie możesz! Chciałbyś się stąd wyrwać!
- Przecież jest spokojny, zaraz zaśnie- tak mu dobrze.
- Wiadomo, że zaśnie, ręce schowane, nudno, to jedyne co pozostaje, to spać.
No, niby jest w tym jakaś logikaAle nie wiedział, że gzie jak gdzie, ale w chuście nudno nie jest. Szkoda, że nie namówiłam go żeby kupił chustę lub nosidło dla swojej rocznej wnuczki.
4. Ekspedientka w sklepie aż kolejkę w sklepie wstrzymała, żeby porozmawiać o tym czy chusta jest szkodliwa dla kręgosłupa dziecka (jej wersja), czy nie (ja). Ale kolejkowicze uświadomieni, stojąca za mną pani stwierdziła, że chusta to najlepsze co może być dla dziecka - bo blisko serca przytulone![]()
W ogóle mam wrażenie, że jednak sporo osób wie już czym jest chusta i o co w tym chodzi - albo sami z siebie mówią, że przy sercu matki najlepiej, albo przynajmniej mają mądre wyrazy twarzy gdy o tym opowiadam![]()
Kurcze, a czy noszenie w chustach mogłoby nie wzbudzać żadnych komentarzy i złośliwych/ciekawskich/współczujących spojrzeń???
Bo właściwie nie jest to żadna nowość, a ja nadal się zastanawiam wychodząc z domu kazdego dnia z córcia w chuście, co nowego usłyszę i jakie wzbudzę emocje. Do tej pory nie było normalnego spaceru.
Wkurza mnie to.![]()
a gdzie chodzisz na spacery mamamia?
Ja sie w Krakowie jeszcze nigdy nie spotkałam z niemiłym komentarzem - jesli juz, to usmiechy, albo po prostu brak reakcji.
A rodzince, wszystkim babciom i ciociom bardzo sie podoba noszenieJedna powiedziala mi, ze kiedys tez tak noszono, tylko w zwyklych szmatach
![]()
No właśnie - też zawsze o tym myślałam, jak sobie Antka wsadzałam do chusty (już nie noszę, bo za duży)
Chodzi o to, że ja nie chcę ŻADNYCH komentarzy, miłych też nie. W końcu jak idę z wózkiem, to mnie nikt nie komplementuje... Ja po prostu nie lubię zwracać na siebie uwagi wśród obcych ludzi.
Dostępne od ręki
Moje włóczkowe- nowa odsłona
Moje włóczkowe wolne chwile - galeria zdjęć
A. IV 2008 i B. VII 2014
a ja tam lubię, jak ktoś się zachwyci, że dzidzik słodko wygląda mi przez ramię, albo jak na świat ciekawie patrzy, jaki śliczny etc. Trochę mniej lubię te na temat wygody/zdrowia/wypadania etc. Ale my to i z wózkiem często wzbudzamy sensację, bo zazwyczaj bierzemy phila&tedsa gdzie jedno z dzieci chowa się pod/za siedzeniem z drugim.
Jak raz poszłam jeszcze z malutką starszą na brzuchu na spacer z moim bratem i jego psem, i pies wzbudzał większe zainteresowanie (mijaliśmy dużo przedszkolaków, które już psa znały), to czułam się nieswojo![]()
żona TEGO Jaśka
mama julówny (styczeń 2009), julińskiego (sierpień 2010), julowego (luty 2013) i julinka (kwiecien 2018)
Ja wczoraj za to usłyszałam za plecami głos pana; o ja piernicze, ale dziecko męczy...
Chciałam się odwrócić i coś rzec,a le wiem, ze w zdenerwowaniu to nie za duzo kultury we mnie jest.
Moje dzieci:
Ania - 2003
Wojtek - 2010
Święte słowa! Czemu chusta czy ogólnie noszenie nie może być czymś naturalnym nad czym przejdzie się do porządku dziennego tak jak wózek, choć muszę przyznać, że mi się żadne niemiłe akcje nie trafiły, ale zdziwienia i obracających się za nami głów wiele.Kurcze, a czy noszenie w chustach mogłoby nie wzbudzać żadnych komentarzy i złośliwych/ciekawskich/współczujących spojrzeń???
Bo właściwie nie jest to żadna nowość, a ja nadal się zastanawiam wychodząc z domu kazdego dnia z córcia w chuście, co nowego usłyszę i jakie wzbudzę emocje. Do tej pory nie było normalnego spaceru.
Wkurza mnie to.![]()
A może by się tak zacząć wózkom dziwić i przeżywać, że to takie utrapienie dla biedactwa, że nim tak trzęsie na naszych "prościutkich" chodnikach![]()
W środę byłam w warszawskiej galerii. Po raz kolejny nie widziałam nikogo noszącego. Tzn. noszącego w chuście/MT/nosidle ergonomicznym. Bo mamy z rozwrzeszczanymi dziećmi na rękach widziałam często
Już na samym początku zakupów jakieś człowieki w wieku moich rodziców zachwycały się moją córą. Że taka pogodna i spokojna, a to dlatego, że do mamy przytulona i dużo lepiej jej niż w wózku
I jeszcze w przymierzalni w Zarze czekałam aż siostra skończy mierzyć swoje ciuchy, żeby wzięła ode mnie Młodą. Stałyśmy sobie więc, zamotane w kieszonkę, z ciuchami do mierzenia pod pachą. Obok mężczyzna wspierał swoją przymierzającą coś partnerkę. Tak go zafascynowałyśmy, że jak zaczęłam jedną ręką się rozplątywać z chusty, to zaoferował mi pomocZa co Młoda obdarzyła go swym najszczerszym trójzębnym uśmiechem
Ale nie skorzystałyśmy z pomocy
W ogóle, to słyszałam tylko, że bardzo spokojne i zadowolone dziecko mamKomentarzy o niewygodzie itp. nie słyszałam
![]()
Ostatnio byłam w osiedlowym sklepie i akurat w kolejce do kasy mały zaczął marudzić. Pewna kobieta stwierdziła, że mnie przepuści w kolejce, bo dziecko się męczy... i zaczęła komentować, że niszczę dziecku kręgosłup
Ja niestety z tych niezbyt asertywnych, więc powiedziałam jedynie, że nie będę z nią dyskutowała na ten temat, zapłaciłam i poszłam...
Postąpiłaś asertywnie - obroniłaś swoje uczucia przed atakiemA wdawanie się w dyskusję nie oznacza asertywności
Wczoraj wyciągnęliśmy wózek - po raz pierwszy od dwóch miesięcy chyba. Poszliśmy na spacer, po dodze wstąpiłam na pocztę, a panie: "O, a gdzie nasz klient mały? Czemu pani bez syncia?" Zrobiło się bardzo miło. Po chwili raportuję mężowi sytuację, a on "No tak, jestem mężem lokalnej celebrytki..."