A my wczoraj mieliśmy gwiazdorskie wejście na imprezę z cyklu Babska Szafa (takie cykliczne spotkanie wymiankowe w miejscowym MDK-u). Wrażenie zrobiliśmy tym większe, że wejście było w duecie- my i jeszcze kumpela z zachustowaną Córą. Poczułam się jak gwiazda (a w zasadzie chyba winnam się czuć raczej jak limuzyna gwiazdy, ...?).

Dziś za to, na pięknym niedzielnym dłuuugim spacerku przede wszystkim szokowaliśmy jednak- Młody już na wierzchu, nie schowany pod matczynym polarem. Miłe zachwyty i stereotypowe z troską "Szaliczek pani wypada..."- tak samo, jak i Wy tu piszecie- od starszych pań.

Ale trafiła nam się dziś jedna "dowcipna". Bogata w wiedzę po lekturze wątku tegoż i nie tylko, zaniepokojona zoczyłam wyraźnie czatującą na nas babcię z diabolicznym nieco wyrazem twarzy- coś mniej więcej w tym guście:... Przeto kluczyłam, by jakoś Ją obejść, no ale rzecz jasna na nic moje strategiczne manewry. Babcia dopadła nas, ale na szczęście nie rzuciła się na Małego, tylko zagadnęła: "A jak pociągnę za ten ogonek to co będzie? Jakbym taki dowcip chciała zrobić?". Nie za bardzo mi chyba uwierzyła, ze nic nie będzie, bo tę moją kieszonkę dociągnął na węźle Mąż i naprawdę solidnie to zrobił.
Wspaniałomyślnie stwierdziła, że nie będzie ciągnąć, bo "pewnie ten Malutki jest otulony tym szaliczkiem. To nie wolno dowcipów robić!".
I oddaliła się. Ufff!