Gdy Mały miał miesiąc jechałam do koleżanki i w podziękowaniu chciałam kupić jej kwiaty na targu. Jak to z takim malcem miałam masę bagażu przy wyjeździe na 2 godziny. Do tego maluch w kangurku. Przy przekładaniu kwiatów z ręki do ręki i bagażach między nogami Mały się rozpłakał i wtedy podbiegła do mnie jedna babka i kwiaciarka i zaczęły mi wyrywać małego z chusty krzycząc na mnie, że się dusi! To takie najtragiczniejsze zdarzenie. Po za tym są raczej ochy i achy.