Wczoraj w moim mieście odbywało się "święto śliwki", smażono powidła i takie tam. Poszłam z młodym zamotana w ślicznego leosia Mety. Większość ludzi widziała mnie już w chuście więc wielkiej sensacji nie wzbudzałam ale mamy koleżanka zachwycała się nami przy jednym ze stoisk, podkreślała jaka chusta jest dobra dla rozwoju dzieci bo dużą widzą a przy tym są blisko mamy, więc czują się bezpiecznie Największy szok przeżyłam gdy zaczepiła mnie pewna kobieta, która ma 8-miesięczne dziecko i powiedziała, że już dosyć długo mnie obserwuje bo bardzo jej się chusty podobają i nawet kupiła dla swojego synka ale nie umiała jej zawiązać. Powiedziałam, że jakby jeszcze chciała to mogę jej pomóc w tym co sama umiem to powiedziała, że się zastanowi bo boi się, że dziecko już nie będzie chciało. Miło było nie powiem, chociaż na koniec wkurzył mnie jakiś imbecyl Mały spał, facet podszedł zaczął ze mną rozmawiać i to dosyć miło.