Ja dzisiaj jechałam autobusem z Płaczoliną w nosidle Tula (dygresja - jak to odmienić - w Tuli? w Tula?).
Płaczolina zaczynała być już głodna i śpiąca, było jej też może trochę duszno, a oprócz zdjęcia czapki nie był jak jej rozebrać.
No i dzieciak pokazał, dlaczego ma taka ksywkę

Doczepiła się do mnie jakaś baba. Na początku ignorowałam, bo mruczała pod nosem, ale jak zaczęłam mi publicznie zwracać uwagę, że nie wolno dziecka tak nosić, że to złe na kręgosłup to zaczęłam krzyczeć: "To jest moje dziecko i będę je wychowywać i nosić tak jak chcę! I w dupie mam co pani myśli na ten temat! Zna się pani na tym?"
Cytat mniej więcej dokładny.
Pani oczywiście się nie znała, sądząc po tym, że na nosidło mówiła "to coś".
Babka coś tam dalej marudziła, ale już mniej napastliwie. Nic dziwnego, ludzie w autobusie przestraszyli się mojego krzyku.
Przez chwilę myślałam, że przesadziłam ale po namyśle stwierdziłam, że jednak nie - należało jej się
