Od kilku lat ja, miastowa z urodzenia, mieszkam na wsi pod lasem. Pięknie jest, pachnąco, klarownie i tylko spacery mnie nie kuszą. Nie lubię tak wśród zieleni snuć się "bez sensu". Wolę kundzić* w Internecie (Dawajta te kamienie!). No, ale dzieci czerpać dobro z przyrody powinny. Syna wózkowego tachałam w plener, zgrzytając zębami. Chętne do wypróbowania wozidła na leśnych duktach zaminowanych korzeniami zapraszam na rundkę za darmowy gratis
Córka chustowa. Motam i chodzimy. Coraz chętniej jakby... Dziś dołączył do nas miejscowy kaukaz na ucieczce. Więc szliśmy we troje pod słońcem. Mała zgłodniała. Przysiadłam na pniu. Las pachniał jesienią, Kalina dzieckiem, didymosowe rybki alpaką. A pies psem. I wszystko to było dobre. Karmiłam, kudłaty włóczęga siedział obok jak wielki, dumny strażnik i czasem lizał mnie w ucho. Nad nami wisiał błękit zdobny w smocze ogony chmur. Poczułam, że rzeczy są fantastyczne po prostu dlatego, że się wydarzają. Dziękuję chustowym bogom za to doświadczenie. I wiecie co? Chyba wreszcie polubiłam spacery
* kundzić - (w domowym slangu) próżniaczyć, nic nie robić, marnować czas i czerpać z tego przyjemność