a ja świętowałam zdradą
i radosnym powrotem
Ysiu często zasypiał mi w drodze z naszej pracy, a jeździmy autobusem i dotychczas na nóżkach. No i jak zasypiał to musiałam te kilogramy zwłok taszczyć z przystanku do domu
To mnie dopiero wszystko bolało!
Pomyślałam, że na dojazdy "do" i "z" pracy pożyczę od znajomej lekką parasolkę.
1 raz(słownie JEDEN) pojechaliśmy tym środkiem transportu!
I już wiedziałam, że nigdy więcej!!! Młody zasnął, głowa się mu przeginała, musiałam go znosić i wnosić z wózkiem przy przejściu podziemnym (Kaponiera) ogólnie wielkie NIE!
I zaparłam się! Od tygodnia(noszenia

) jest wielki come back MT!
Trochę z tym zachodu, żeby obliczyć dobrze warstwy ubrań dla nas dwojga, zamotać na polarze i to młodego w kurteczce, no i nałożyć ponczo.
Ale nie dam się już więcej!
Z powrotem w MT, z Ysiem gadającym mi do ucha, czuję się dopiero "u siebie"...
A z wózkiem... Ysiu jakiś taki apatyczny było, niegadatliwy, a na plecach nadaje całą drogę, o wszystkim! A jak zaśnie to poprostu trzymam go za ręce i smacznie śpi
To sobie poświętowałam!