Czy któraś próbowała? Czy któraś tak żyje?
Czy któraś próbowała? Czy któraś tak żyje?
Ostatnio edytowane przez EmiJa ; 22-08-2011 o 18:18
Witaj
Nie wiem dokładnie jaka jest natura życia, zastanawiałam się wielokrotnie jak postąpiłabym gdybym żyła 50 tys lat temu - czyli tak jak pierwotnie jesteśmy skonstruowani. Obserwowałam ostatnio naczelne w ogrodzie zoologicznym. Dało mi to sporo luzu
Natomiast wybrałam styl zgodny ze mną. Nie nosiłam cały czas, tylko wtedy kiedy było mi i Małemu to potrzebne. Od początku bardzo dużo czasu spędzaliśmy z Małym w kontakcie fizycznym (karmienie, noszenie) ale sporo czasu (w miarę upływu tygodni coraz więcej) spędzał na kocu na podłodze, bawiąc się sam ze sobą i po troszku osiągając coraz większą samodzielność w raczkowaniu, przewracaniu się na brzuszek, siadaniu. Zawsze w zasięgu ręki, wzroku, nie zawsze w chuście.
Opór społeczny i presja otoczenia - owszem, były i są. Na szczęście nie jestem uzależniona od pomocy "oporujących", nie mieszkamy z rodzicami/teściami więc słucham co mówią i stosuję ich rady albo nie. Trudny był czas rozszerzania diety, jeszcze trudniejszy - czas kiedy Otoczenie uważało że powinnam już rozszerzać, dopajać, dawać kaszki, odkładać do zaśnięcia itp. Ale wiedziałam że robię dobrze i że to dziecko mam raz w życiu. Jeśli teraz zrobię coś niezgodnie z moją wiedzą i intuicją to potem nie będę miała tego jak odkręcić - czas minie, pozostanie żal do otoczenia ("czemu mi kazałaś odstawić tak wcześnie") i samej siebie ("czemu posłuchałam").
Na razie okazuje się że mam racjęMały się nie odwodnił bez dopajania, nie zagłodził bez kaszek, umie chodzić mimo noszenia w chuście, nie jest rozpieszczony mimo karmienia na żądanie i wspólnego spania. Ale nie jestem wszechwiedząca, nie wszystko jest moją zasługą i na pewno dużą rolę gra tu fajny charakter Małego i wielkie wsparcie mojego M.
Życzę dużo siły i spokoju ducha![]()
Mały B: 2009
Mała T: 2012
Natura życia... Analizuję życie ssaków i pytam siebie - jako, że wierzę w biblijną relację o stwarzaniu - jak miało być na początku, w ogrodzie Eden, przed grzechem Adama i Ewy.
Mała niechętna na brzuszku, ale owszem czas na karmienie, zabawę, przytulanki - jest poza chustą. Natomiast ona absolutnie boi się (?) zasnąć i spać sama.W chuście natomiast - bez oporów. Szukam rozwiązań.
Napiszę później, bo płacz Janki.
Podpisuję się. Wszystko jest sztuką możliwego. Karmię piersią, noszę w chuście w domu i poza nim, zakładam pieluchy wielo, śpię z córeczką, kąpiemy się razem w dużej wannie. Ale: mamy też wózek ("drzemkowy", zaparkowany w kuchni lub na tarasie), wanienkę (co drugi wieczór kąpie tata), leżaczek (stojący w łazience, przydatny podczas moich ablucji i zapierania pieluch). Staram się po prostu robić to, co mam przed nosem i wybierać optymalne rozwiązania dla całej czwórki (my dwie + sekcja męska, czyli 3-letni syn i mój partner). Pogryzam słonecznika zerwanego w ogrodzie, Mała śpi w chuście, sekcja męska bawi na męskiej wyprawie. Myślę sobie, że jesteśmy szczęśliwi![]()
Ja też myślę, że grunt to słuchać własnej intuicji i obserwować, czy dziecko jest szczęśliwe. Bo każde jest inne i schematy wypracowane przy jednym zwykle nie sprawdzają się na innym. Dlatego wszystkie ciotki dobra rada nie mogą bezkrytycznie wpływać na to, co robimy, choć czasem warto wysłuchać i przeanalizować ich doświadczenia.
Płakałaś z powodu cesarki?! Urodziłaś zdrowe dziecko, powinnaś ze szczęścia płakać, a nie z powodu, w jaki przyszło na świat
Moja 'natura' to RP, XXI wiek- "W głębi" czytałam jak ciekawostkę, opowieść o życiu dawniej, względnie: obecnie gdzieniegdzie, na marginesie cywilizacji...
Nie nosiłam ciągle, kąpałam w wannie z mężem - zamiast mleka, TT znam tylko z forum, kosmetyków żadnych nie stosujemy, Młoda wydaje się szczęśliwa mimo braku noża za pazuchą
![]()
Jak ja lubie jak inni mi mowia jak mam sie czuc
EmiJa, masz absolutnie prawo do bycia smutna, jesli cos na czym ci bardzo zalezalo sie nie powiodlo. Masz prawo plakac, byc zawiedziona, byc wsciekla na lekarzy, ktorzy uniemozliwili ci przezycie tej chwili tak jak chcialas.
Ja takie rady jak powyzej przyplacilam ciezka depresja poporodowa. Bo jak to - dziecko zdrowe, a ja smiem zalowac, ze porod poszedl nie tak? Poczucie winy prawie mnie udusilo. Dopiero kiedy dano mi szanse sie wyplakac i wykrzyczec na te niesprawiedliwosc, bez pocieszania i wynajdowania pozytywow w sytuacji... dopiero kiedy zaakceptowano moje prawo do smutku, kiedy przeszlam swoisty okres zaloby, ten smutek zaczal zanikac i zaczelam cieszyc sie macierzynstwem.
A. 02.2010, T. 06.2012
Rozczarowanie porodem, to temat tabu. Nie wolno się przyznać, ze człowieka boli, że coś poszło nie tak jak się planowało, bo przecież najważniejszy jest efekt. No niby tak, ale sposób w jaki dziecko przychodzi na świat też jest bardzo ważny.
Co do noszeia, to rób tak, żeby Wam było dobrze. Nie dlatego, ze jakaś książka, filozofia czy znawca tak Ci mówi, ale dlatego, ze Wy chcecie tak a nie inaczej.
www.gugu-gaga.pl chusty Didymos i nosidła KiBi
gugu-gaga.pl na Facebooku
Łucja 23.03.06.&Milana 10.06.09.&Marshall 11.03.14.
Staram się robić wszystko w zgodzie ze swoim rozsądkiem. Czytam, szukam, dowiaduję się, ale to i tak ja "zatwierdzam" co mi odpowiada. TT nie przemawia do mnie, EC tylko w wersji okrojonej. Owszem karmię na żądanie, ale już w piątym miesiącu rozszerzam dietę. Nie noszę dużo w chuście. Tylko kiedy czuję, że syn ma taką potrzebę. Więcej radości czasami sprawia mu leżenie w wózku i gapienie się na mnie niż słuchanie bicia mojego sercaKiedy młody miał 6 tygodni posłuchałam swojego instynku a nie niepodważalnej opinii pani ginekolog i mimo sprzeciwu męża nie wzięłam przypisanego mi antybiotyku. Uratowałam swoje karmienie piersią dwa razy, kiedy wskazanie różnych lekrzy było do odstawienia. No i śpi u siebie, obok mojego łóżka. Odłożony na poduszę błogo zamyka oczka i spoojnie zasypia, ale już jego starszy braciszek "nocował" u nas do siódmego roku życia.
Warto ufać sobie. Książki na temat wychowania dzieci odrzucam.
Dorota i trzech muszkieterów '03, '05, '11
Czemu rozszałaś dietę od piątego miesiąca a nie od szóstego?
Petisu, dlaczego uważasz, że rozczarowanie porodem to temat tabu? Osobiście znam tylko jedną osobę, zadowoloną ze sposobu w jaki urodziła... cała reszta wrecz utyskiwała na ból, na to ze nie poszło jak planowały... Kiedy spotkają się dwie matki, to prędzej czy później opowiadają o koszmarze porodu. Kampania 'Rodzić po ludzku' tez nie wzięła się znikąd...
Ostatnio edytowane przez czuppi ; 21-08-2011 o 21:07
Miłosz-11.05.2010
Uważam tak, bo takie jest moje zdanie.
No kampania nie wzięła się z nikąd, ale gdyby kobiety przyzwyczajone były do tego, zeby mówić-to w moim porodzie było złe i powinno być inaczej-to by raczej kampania nie miałą racji bytu, nie? Kampania jest przede wszystkim po to, zeby kobietom powiedzieć, ze mogą rodzić dobrze, a nie jak pan doktor sobie wymyśli czy jak pani położnej wygodnie.
Wielokrotnie spotkałąm się z podejściem "czego chcesz kobieto, przecież żyjesz i masz zdrowe dziecko". W domyśle-nie ważne co ci zrobili podczas porodu, liczy się efekt. Kampania jest po to, zeby się takiego podejścia pozbyć. Poród powinien być dobry, a wyznacznikiem nie powinna być jedynie przeżywalność matki i dziecka, ale subiektywne doznania rodzacej.
www.gugu-gaga.pl chusty Didymos i nosidła KiBi
gugu-gaga.pl na Facebooku
Łucja 23.03.06.&Milana 10.06.09.&Marshall 11.03.14.
sa na tym forum ludzie bardziej lub mniej ogarnieci idea kontinuum, ale kazdy musi sam codzinnie dokonywac wyborów
Moj synek byl bardzo niespokojny czasem, mysle, ze mial wzmozone napiecie miesniowe, noszenie go w chuscie nie nalezalo do przyjemnosci. Lubil i chuste i wozek
moja mlodsza - wozek w przewadze, bo jest bardzo spokojna, a ja potrzebuje rak bo mam synka na stanie - obecnie niespelna dwulatka, ktory uwielbia sie na mnie rzucac, tulic sie, wdrapywac... Chusta - spoko. nosimy i ja i maz, ale nieczesto. Przez wakacje najwygodniej nam z podwojnym wozkiem.
Synek spal z nami od godzin wczesnoporannych, ale potem jak bylam w ciazy, a on sie strasznie wiercil i kopal, to go nie zabieralam do lozka.
Mala z nami wcale nie spi i ok, bo ja nie lubie spac z nikim tak w ogole - nie wysypiam sie i tyle
moje dzieci wykarmione piersia, bez dopajania do 6 miesiaca i wiecejstarsza jakies 1,5 roku, syn tak samo, a mlodsza miala koszmarny katar a mnie jakos nie ciagnelo do karmienia piersia na sile, zamrazania, odciagania itd i jest od 2 mca zycia na mm. I ok
nie zawsze jest tak, jak sobie to wyobrazamy, wazne, ze dzieci sa zadowolone i nam tez z tym dobrze.
Glowa do gory!
Ostatnio edytowane przez pania ; 21-08-2011 o 21:04
Wiecie co?
Zaczęłam przeglądać to forum tylko i wyłącznie dlatego, że chciałam się jak najwięcej nauczyć o wiązaniu chust, aby przypadkiem nie zrobić dziecku krzywdy. Przeczytałam chyba wszystkie warsztatowe wątki, obejrzałam każde zamieszczone zdjęcie i analizowałam każdą poradę dotyczącą noszenia.
Noszę syna w chuście dlatego, że tak jest mi po prostu najwygodniej. Pół dnia spędzam w lesie lub na łąkach - z wózkiem jest tam bardzo ciężko, po mieście poruszam się tylko komunikacją miejską - od samego patrzenia na kobiety z wózkami próbujące wejść do autobusu robi mi się gorąco. Z Jakóbkiem w chuście nic mnie nie ogranicza.
Ale kiedy czytam taki wątek jak ten, to nie mogę się nadziwić, jak już bardzo chcę poznawać Wasze opinie także w (pozornie?) innych dziedzinach. Bo to, co piszecie, np.:
jest piękne! A mnie jest tak jakoś łatwiej na codzień.
Dziękuję Wam wszystkim![]()
Jakóbek 17.04.2011
EmiJa, u mnie początki macierzyństwa były bardzo podobne. Poród zakończony cesarką, walka o laktację, duży żal, że tak się stało. I maluch płaczący stale i nie dający się odłożyć. Ja przestraszona i niepewna siebie, wokół w większości krytyczne komentarze.
Ale wytrwaliśmy, pozbierałam się. Synek pierwsze miesiące życia praktycznie non stop na rękach/w chuście, śpi też z nami. Teraz z perspektywy roku widzę, że to było słuszne. Stał się bardzo pogodnym, wesołym dzieckiem, noszenie wcale go nie rozpieściło. Po zaśnięciu można go odłożyć, co kiedyś wydawało mi się niemożliwe.
Wśród rodziny i znajomych jesteśmy dziwakami - no bo jak to, ja wciąż karmię, śpimy w trójkę, i nosimy dalej w chuście, choć nasz smyk coraz cięższy. Grunt to postępować zgodnie z własną intuicją/przekonaniami.
Powodzenia!![]()
J. 2010, W. 2013, A. 2021
Dzięki wielkie!!! Twój opis jakby o mnie.
Właśnie często tak sobie myślę, że ten ostry początkowy hardcore u nas to burza, po której powietrze będzie rześkie, świeże i cudownie pachnące.
Dziwakiem jestem od zawsze w najróżniejszych dziedzinach i poglądach, potem dziwaczyliśmy z mężem we dwójkę, a teraz dołączył trzeci dziwak - córeczka. Dotąd każdy był przyzwyczajony do naszych "dziwactw". Natomiast urodzenie przeze mnie dziecka w zadziwiający sposób dało innym prawo i przyzwolenie na wyrażanie swoich ocen. Jakby dziecko było własnością społeczeństwa, a przecież nie jest własnością niczyją, bo nawet i nie naszą jako rodziców.
W ostatnim Zwierciadle piękny artykuł Renaty Arendt-Dziurdzikowskiej o Oli Kunstler - każdego dnia coś dodaje mi sił, by iść własną drogą - często pod prąd, ale w zgodzie z moimi przekonaniami i systemem wartości.
Dzięki raz jeszcze za Twoje słowa.
P. S. Po raz drugi odbudowałam laktację! 5 dni ostrego ściągania i w piersiach znów szumi mleczko...