ze dwa dni temu, przed sklepem spożywczym (przy knajpie KAMIENIE)
była sobie mama z dziecięciem na biodrze
Miała coś natki (albo tanami albo colorado - w każdym razie czerwono-pomarańczowo-żółte)
Stałyśmy po drugiej stronie ulicy wypatrując rodzaju wiązania, bo z przodu wisiał długi ogon, ale poszłaś mamo w druga stronę
a tak to niestety prześladuje nas pan z maluszkiem w womarze tak fatalnie podociaganym, że gdyby nie tatusiowy "nawis", to dziecina dyndałaby jak zabawka na choince. Tyle dobrego, że nie przodem do świata