Dziewczyny!!!
Za nami pierwszy plecaczkowy spacer!
Cudownie!
Wszystkie szczegóły za jakiś moment, teraz nie mogę dłużej pisać, ale nie mogłam się oprzeć, by nie donieść o tym przełomowym fakcie!!!
Dziewczyny!!!
Za nami pierwszy plecaczkowy spacer!
Cudownie!
Wszystkie szczegóły za jakiś moment, teraz nie mogę dłużej pisać, ale nie mogłam się oprzeć, by nie donieść o tym przełomowym fakcie!!!
A, no to relacjonuję...
Dziś pierwsze podejście było feralne- Syn wraził mi łapsko we włosy, wczepił się w fascynującą Go klamrę i momentalnie przybyło Mu czupryny- caaaały się okrył płaszczem z włosów matki, która na dobrą sprawę już zapomniała, że je ma (podziwiam wszystkie mamusie radzące sobie z dziećmi z rozpuszczonymi włosami- dla mnie to utopia).
Przeto trzeba było przerwać, ujarzmić fryzurę i robić drugie podejście- z nieco poddenerwowanym tym zamieszaniem Synem.
I tu wielki ukłon w Twą stronę, Anasto- mój "emocjonalny" stosunek do avocado zmieni się chyba w bałwochwalczy!!!
Masz absolutną rację- to chusta stworzona do plecaczków. Ja miałam niespolegliwego Stwora na sobie, który wszakże przez moment przylgnął do mnie tak, że cudownie objawiło mi się, jak ułatwia motanie spolegliwie współpracujące dziecię na plecach. To było moment, ale go wykorzystałam, na zastosowanie wszystkich mądrych rad odnośnie ujarzmiania materiału pod pupką już nie miałam szans za bardzo. Żadnego wyślizgiwania się nie było! Chusta trzymała idealnie!!!
To stanowczo był nasz najbardziej idealnie dociągnięty plecak do tej pory, pupka pięknie wpadnięta, Piotras na idealnej wysokości, by upajać się widokami przy ściąganiu prania na balkonie.
Ale na 100% nie była to zasługa mojego super wiązania, bo takowego nie dokonałam, a chusty właśnie!
No i po południu odbywszy jeden spacer w tradycyjnym 2x (Pio był zbyt zmęczony, by eksperymentować wiązanie na plecach i w 2x cudnie mi usypia), na krótki wypad wieczorny zdecydowałam się wziąć Go na plecy.
Syn był z bliżej nieokreślanych mi powodów cały czas marudny wielce, zatem zamotaliśmy się błyskawicznie i nie dałam tym razem Biedakowi możliwości podziwiania widoków, bo nieco za nisko Go ulokowałam, ale ogólnie debiut mogę nazwać naprawdę udanym
!
Mojego Syna jak się okazało, przez obydwa spacery uwierała za ciasna czapeczka (...), ale mimo to był spokojny, czasami miałam wręcz wrażenie, że zasnął (nie spał).
Dziewczyny, macie rację- absolutnie inny wymiar noszenia, w ogóle nie mam ochoty wracać do noszenia z przodu (no, ale jasne, że nie zrezygnujemy- nie wiadomo, jak będzie z usypianiem w plecaku, poza tym noszenie zimowe, no i wtulenie Synka z przodu, gdy śpi, to cudowne sprawa).
Ale nareszcie czuję się pełną Mamą również dla Starszaczki mojej kochanej podczas noszenia Młodego! Teraz dopiero mogę śmiało zapuszczać się na spacery z mą Dwójeczką...
Kochane, dzięki za każdą radę i zaciśnięte kciuki!
Oczywiście to nie jest koniec moich wątpliwości i uczenia się- np. zaniepokoiła mnie nieco czerwona pręga na karczku Małego po noszeniu- czy Wasze Dzieciaczki też tak mają? Nóżki też miał nieco odciśnięte, cóż- Grecja to znacznie "łagodniejsza" chusta, szczególnie mięciutka. A może ja AŻ za mocno ściągnęłam poły?...
AS, poły u mnie też raczej ciągle w dołach podkolanowych...
Materiał nie uciekał, bo to TA avocado...
Trzymam kciuki za Wasze starania i czekam na relacje...
Ja zapodam fotki oczywiście- dziś na spacerze nawet kolega nam cyknął, ale ten mój spacerowy plecak to żadna rewelka, zresztą zobaczymy...
Wiem, że wątek bez zdjęć się nie liczy, to zdjęcia będą!
Dziękuję Wam raz jeszcze- i Piotras zapewne się przyłącza. Cudownie móc liczyć na pomoc i otuchę!
Super że się udało
Ja dzisiaj gotowałam obiad z Młodą na plecach, wreszcie poczułam się wolna... Ale, kurcze, poły też wypadają u nas raczej w dołach podkolanowych niż na udkach, ewentualnie tuż przy. Mam wrażenie, że tego mojego dziecka jest za mało, żeby poprowadzić je inaczej, chyba żeby pupka nie była w ogóle wpadniętaMłodej jest wygodnie (nie marudzi w każdym razie), materiał spod pupy nie ucieka (jest zresztą odrobinę utkany pod poły), no ale powinno być na udach, a nie jest... Dzisiaj była u mnie przyjaciółka, jak się motałam, próbowałyśmy wspólnie poprawić, ale nic z tego - ona też stwierdziła, że widzi szansę dopiero jak Młoda podrośnie i będzie miała dłuższe nogi
Już sama nie wiem co z tym zrobić
![]()
Moje DziewczynKi: marcowa Kasia (2011), październikowa Kalinka (2013) i kwietniowa Kaja (2016)
a u nas Kropka siedziała zawsze na plecach jak matka sprzątała/myła podłogi, do tej pory tylko sporadycznie siedzi u mnie na plecach, dziecko woli z przodu, pomimo iż ona stara jużpotrafi tak się ułożyc by matce nie zasłaniac
Strarsza natomiast nic tylko by siedziała na plecach.
Nigdy nie było problemów z wrzuceniem ich, nigdy nie miotały, nie wariowały podczas motania
K mama Kulki i Kropki
„Gdy dziecku dajesz książkę, zbroisz jego serce, a duszy jak ptakowi światłe przynosisz skrzydła”.
dirk - gratuluję zamotania na plecach!
Co do pręgi na szyi - bez zdjęć ciężko ocenic, ale nie powinno takowej być. Zbyt mocne dociągnięcie chusty tylko górenj krawędzi powoduje pręgę na szyi.
Samej krawędzi nie dociągam na maxa, tylko gładzę chustę na ramieniu, żeby się na plecach ułozyła i stała się sprężysta. Dociągnięcie mocne robię 5 cm poniżej krawędzi. Na zdjęciu poniżej ze strony lennylamb.pl jest to dobrze pokazane. krawędź przy szyi to nie sama końcówka a trochę więcej. Jestem pewna że widzisz o co cho.
Powodzenia w dalszych próbach!
![]()
dirk gratulujęi ciesze się ogromnie, teraz to możesz szczyty zdobywać
![]()
[QUOTE=livada;1333712], poły też wypadają u nas raczej w dołach podkolanowych niż na udkach, ewentualnie tuż przy. Mam wrażenie, że tego mojego dziecka jest za mało, Dzisiaj była u mnie przyjaciółka, jak się motałam, próbowałyśmy wspólnie p widzi szansę dopiero jak Młoda podrośnie i będzie miała dłuższe nogiJuż sama nie wiem co z tym zrobić
Wiesz, może coś w tym jest... Podejrzałam zdjęcia, jak chodzę z Młodą zamotaną na plecach, przy Niej poły sprawiają wrażenie znajdowania się "na swoim" miejscu...
A długie te nożyska swe ma, nie da się zaprzeczyć!
A, to pozazdrościć. Ja już mam połowę koafiury mniej...
Kochana, dziękuję! Bardzo obrazowe i pomocne- wiem już co doskonalić
!
Tylko z tym wszystkim mój Syn musi mi dać szansę na to"wygładzanie". Dziś średnio współpracował- cały czas uniesiony wysoko na rękach, to niełatwo dociągnąć...
No ale wrzucam Go codziennie i nie widzę dla Niego innego wyjścia niż się dać okiełznać ulegle wreszcie... Jest spokojny, ale nie współpracujący, a to mi nie ułatwia wykonania dzieła kunsztownie- dziś pręgi nie było, ale i plecak gorzej dociągnięty...
mamru, żadnego szczytu nie zdobędzie się bez zrobienia pierwszego kroku, a ten był dzięki Tobie- przeto moja wdzięczność wobec Ciebie urasta za każdym motanym plecakiem- jesteś wielka!!!
Mój mały mnie kiedyś zbił z pantałyku - ja go na plecy, zaczynam motać, a on mi na plecach siada jak na siodle!Nic tylko pogalopować... Musiałam go zdjąć i spróbować za chwilę.
Społecznie: www.dobrzeurodzeni.pl
Mój dziś tak zafrapował się ryczącą Siostrą, że z ciekawości obrócił mi się w trakcie motania o 45 stopni...
Jak na razie uniesiony na rękach jest non stop, gdy dociągam i zadowalające efekty motania mogę osiągnąć dopiero, gdy głęboko śpi i poprawię wiązanie...
Jeszcze ciągle wiszę na tym wątku fotkę...
Czekamy, czekamy![]()
Społecznie: www.dobrzeurodzeni.pl
AS, niniejszym ogłaszam, iż za mną kres pewnej epoki!
Dzieć miotający się na plecach w trakcie wiązania- spacyfikowany, albowiem dziś wrzuciłam z tobołka!
Niemniej foty o wartości już historycznej (z miotającym się na plecach Piterem) posiadam i w związku z ostatnim mym nękaniem Mety postaram się wrzucić, obiecuję
!
"Obiecanki cacanki, a głupiemu radość"
U mnie niestety epoka raczkowania na plecach matki w rozkwicie, chyba nie pokonam bariery pleców i zostanę przy noszeniu z przodu. Podziwiam i pokłony biję.Jednak nie odmówię sobie: wątek bez zdjęć... sama wiesz
![]()
Ech, mianowanie faktów historycznymi było przedwczesne...
Wrzucanie na plecy z tobołka w ekwipunku spacerowo- wychodnym zakończyło się jednak starym, dobrym zarzuceniem z kanapy. Ale ja nie odpuszczę już!
AS, nie rezygnuj, to w końcu się udaje, a życie ułatwia niepospolicie (ot, choćby dziś- Syn non stop marudził, coby Go na ręce brać, bo coś Go trapiło).
A co do fotek, nie dziś już, bo mój czarny kocur już bardzo zniecierpliwiony jest (patrz wątek:
http://chusty.info/forum/showthread.php?t=68073), ale...
przekonasz się, że moje słowo coś warte, Waćpanna!
... No, Waćpani, no
!
![]()