wrocilismy z japonii z totalnym niedosytem, z milionem obserwacji - tu te o noszeniu:
w japan dzieci jest bardzo malo (to najszybciej starzejace sie spoleczenstwo na swiecie) choc wszedzie sa udogodnienia dla rodzicow z dziecmi - windy na perony, przewijaki w toaletach, specjalne pokoje do karmia i przewijania (japonki karmia piersia bardzo dlugo ale nigdy publicznie - ja oczywiscie lekko sie zaslaniajac jakas szmatka karmilam wszedzie gdzie Hela chciala
w oznaczonych toaletach foteliki przytwierdzone do sciany, w ktore mozna wsadzic dziecko itp.
dzieci sie nosi nosi nosi. nie istnieje wozek gleboki typu gondola - te kilka noworodkow ktore widzialam mamy nosily w czyms co przypomina troche kolkowa - tez na kolkach ale maja taka poduszeczke pod glowke wszyta w chuste, cos w rodzaju miekiego usztywnienia. widzialam tez i w kolkowych. spodobalo mi sie bardzo fajne nosidelko na biodro - taka rozciagajaca sie pod pupskiem dziecka elastyczna siatke na regulowanej szelce - pluje sobie w brode ze nie kupilam a mierzylismy i bylo bardzo wygodne - niestety nie z bawelny wiec moze i dobrze...
spotykalismy tez troche ergonomicznych nosidel i niestety wisiadelka - okropnie to wygladalo, dzieci dyndajace na plecach, w krzywych pozach... brrryyyy
chusty wiazanej nie widzialam zadnej ale w tym klimacie to im sie nie dziwie. zadnego tradycyjnego nosidla tez nie widzialam. na glebokiej wsi spotkalam babcie z wnuczkiem na plecach - robi sie siodelko z dloni zaplecionych na plecach i jedzie czlowiek jak na koniku.
widac troche wozkow spacerowek - rozkladanych do lezenia i w nich czasami naparwde malenstwa az do starszakow ale nie ma parasolek - jak juz dziecko zaczyna chodzic to chodzi i jest noszone na biodrze czy plecach jak zasnie czy sie zmeczy. bardzo czesto widzielismy dzieciaki slodko spiace na rekach matek czy ojcow.
a helana z jej wielkimi niebieskimi oczami stala sie ich dobrem narodowym, wzbudzla piszczacy zachwyt we wszytskich. ciagle slyszelismy kawaiii - w najszybszym tlumaczeniu slodka. czesto ja dotykali, chcieli brac na rece - czasami mialam dosyc - wystarczylo sie nie usmiechnac i kazdy natychmiast sie wycofywal - sa ekstremalnie wrecz uprzejmi i mili.
w sklepach typu dom towarowy pietro osobne z towarami dla dzieci i pieluchy do prania na polkach! sloiczki z jedzeniem jednej firmy (widac ze raczej dla obcokrajowcow) ktore psuly sie po otwarciu w ciagu godziny - oni maja swira na punkcie czystosci jedzenia, zero chemii zero! wogole najlepsze zarcie na swiecie, Hela zasmakowala np. w zwedzonej z miseczki pascie czosnkowej!
ech moglabym pisac godzinami, bedzie w gaga moja relacja z podrozy. i wiecej smakow.
wiem z enapewno tam wrocimy bo to fascynujacy kraj.