Szła mama z dwójką dzieci: jedno w wózku, drugie w chuscie - kieszonce. MIała chyba meę, albo jade, ale nie jestem pewna, bo tak bardzo się nie znam. My się wspinaliśmy w kierunku estakady - tj. czekaliśmy az Wojtek sie wespnie, a chustę mielismy w plecaku.