Wczoraj w jednym z e-kiosków znalazłam nową okładkę Polityki: piękne zdjęcie oraz tytuł "Macierzyństwo bliskie naturze, moda i biznes" sprawiły, iż nie mogłam doczekać się porannej dostawy prasy w kiosku nieopodal. Po przeczytaniu tekstu pozytywne emocje trochę opadły...
Pióro Marty rzeczywiście jest lekkie, żartobliwa konwencja może się podobać, a pojawienie się wątku o Latawicy bezdyskusyjnie jest dla mnie ogromnym przeżyciem. Jest jednak duże "ale"... Bardzo żałuję, iż tytuł tytuł nie jest zapowiedzią, tego co w tekście rzeczywiście się znajduje, szkoda, że z autorka skupiła się tylko na "modzie i biznesie", a macierzyństwo zeszło na drugi plan (jeśli w ogóle ten drugi plan istnieje). Polityka to nie pismo branżowe skierowane do konkretnej grupy odbiorców, zainteresowanych i zgłębiających temat. Artykuł przeczytają przecież osoby, które o chustach usłyszały po raz pierwszy. Boję się, że tekst nie zachęci ich do noszenia, spodoba się natomiast na pewno tym, którzy z chust drwili. My rozumiemy żart Marty, ale czy "nienoszący" go zrozumieją? Koleżanka z pracy, która wzięła gazetę do ręki, oddała mi ją po chwili i powiedziała "wybacz, nie chce mi się tego czytać, bo nic z tego nie rozumiem". Takiej reakcji też się boję...Trochę szkoda...