Heh. U nas też był bunt nocnikowy i z tego powodu przy drugim dziecku na pewno nie zacznę nocnikowania z własnej inicjatywy (obserwacja, wysadzanie), tylko poczekam aż dziecko samo każe sobie przynieść nocnik.
Tak się człowiek męczy, stara, uczy, pierze i suszy, wyciera i myje, jest ryzyko (chyba realne) buntu u dziecka, nie daj Boże jakiś problemów typu wstrzymywanie kupy...
A moje koleżanki cierpliwie czekały (jakoś tak do drugich urodzin), i wówczas szło jak z płatka, cała "nauka" to była kwestia jednego dnia. U nas zresztą było podobnie, jak już ten bunt minął (oczywiście, później niż u dzieci koleżanek, które buntu nie przechodziły). Z miejsca i bez żadnych starań pozbyliśmy się pieluch, i w dzień, i w nocy. Ale ze wstrzymaniem kupy jeszcze długo był problem...
W dyskusji z koleżankami używałam "argumentu", że Luśka charakterna, uparta, i stąd tak fatalnie się skończyło to nasze "wysadzanie". Że u innych dzieci niekoniecznie ten bunt się pojawia. Ale czym dłużej żyję i obserwuję, tym mniej w to wierzę

I psioczę na dzień, w którym mi przyszło na myśl wysadzać mojego 18-miesięczniaka. Było poczekać
