Im dłużej to analizuję, tym ciekawsze wyciągam wnioski![]()
Więc - ekonomia (długo się wiąże, może za długo).
Traktowanie wózka jako bazy, a chusty jako - fanaberia to złe słowo, raczej rzecz okazyjną, nie do używania codziennie. Wózek jest dla małżonka rzeczą znaną, codzienną, naturalną, chusta - jak już się wózkiem nie da.
Tak sobie kombinuję.




Odpowiedz z cytatem












moje wymianki 

...




Jeszcze w ciąży, miśka motał koncertowo. Po urodzeniu Małego, to on się pierwszy odważył wsadzić 3-tygodniowego dziecia w kieszonkę - ale Mały się powoli przekonuje do nowości i po kilku próbach ryk Męża trochę zniechęcił. 6-tygodniowego Małego do chusty przekonałam już ja 







