Kochana, był osobny wąteczek już, właśnie pod tytułem "po co oni mają dzieci?" Lub coś w tym stylu![]()
Kochana, był osobny wąteczek już, właśnie pod tytułem "po co oni mają dzieci?" Lub coś w tym stylu![]()
Zuzia (11.2007) Antoni (06.2010)
Moja teściowa ciągle mi głowę suszy, że wózka nie mamy. Tzn. mamy, ale on stoi u moich rodziców (na wsi) i Młoda w zimie w nim sypiała na dworze. W mieście jest mi niepotrzebny, a nawet by przeszkadzał. Ale teściowa jakoś tego nie może zrozumieć. Chyba myśli, że ja specjalnie w chuście noszę, żeby nikt Młodej nie dotykał, bo w wózku to bym musiała dawać wszystkim ją wozićNie jest w stanie kobieta pojąć, że moje dziecko wózka nie znosi od maleńkości, a ja nie widzę żadnego powodu, żeby ją do jazdy w nim zmuszać. I na ten argument ostatnio usłyszałam, że "trzeba ją nauczyć, bo tak nie może być"
![]()
a ja Wam powiem, że spotykam się z pozytywnymi komentarzami u siebie (miasto, w którym noszę tylko ja i namówiona przeze mnie koleżanka) i to właśnie najwięcej od starszych osób:
"ale mu dobrze i cieplutko tak przy mamusi"
dużo osób się przygląda, gdy idą w grupie czasem coś skomentują między sobą. ale tylko raz mnie zaczepiła osoba (bezdzietna), żeby się czegoś więcej dowiedzieć. ja czasami liczę na to, że mnie matka z dzieckiem w wózku zaczepi. nie zdarzyło się. a często na twarzach widzę zdziwienie: "ej, po co się tak męczysz kobieto".
fakt: robi się coraz ciężej i nie wytrzymam dłużej niż 2 godziny nosząc synka, ale nie wyobrażam sobie załatwienia spraw na mieście z wózkiem i nie chodzi o niedogodności takie jak brak podjazdu, ale raczej brak kontaktu z dzieckiem, gdy np. załatwiam sprawę w banku. a tak mogę od czasu do czasu buziaka dać Szymciowi lub opowiedzieć mu, co tu się w tym dziwnym budynku odbywa(: spacer to samo, tylko chusta. w ogóle wózek taki bezosobowy mi się wydaje. czasem mam wrażenie, że chodzi się z wózkiem, a nie z dzieckiem na spacer(:
koniecznie musisz ja nauczyc. kto to widzial zeby dziecko jezdzic nie umialo. we wozku. no!
ja przyznam ze nosze glownie dla wygody. przy czym moja wygoda oznacza brak placzu we wozku rowniez. pamietam jak mama probowala mi uczyc dzieciaka ze ma wozkiem jezdzic i ze nie bedzie na jakniecie wyciagany z wozka. pogonilam![]()
ale moj wozek lubilam nawet - duuzy, pakowny, i przede wszystkim uzywany wylacznie w opcji dziecko twarza do mamy. bo i pogadac mozna, bo od razu widze kiey cos nie tak. teraz w spacerowce mam problem, bo przez ruch uliczny czesto nawet pogadac z dzieckiem nie moge. no.
Honorata, mama Ninki 21.09.2008
O, ja też tylko w opcji "twarzą do mamy". Lubię miec kontakt ze swoim dzieckiem; po prostu lubie na nie patrzeć
Ale czasami odzywa się we mnie jakiś głupi (?) wyrzut sumienia, że zamykam dziecku pole widzenia, że jakby siedziało przodem, toby lepiej wszystko widziało przed sobą, lepiej poznawało świat. Więc czasami go przekręcam twarzą do świata. Przeważnie nie na długo, bo zaraz mi po pierwsze niewygodnie, po drugie nie widzę dziecka i źle mi z tym. Mąż tez nie znosi prowadzić wózka twarzą do świata - wiec najczęściej Ignacy spogląda na nas.
Nawet lubię wózek. Zawsze lubiłam długie spacery po parku i po mieście z wózkiem (w pierwszych miesiącach - po 3-4 h chodzenia, mały spał; to były czasyu nas wózek w użyciu nawet częściej niz chusta lub mt.
Ale chusta super rzecz jest, w pewnych przypadkach niezastąpiona. Wszystkie pikniki i ogniska za miastem, w lesie, nad jeziorem, nad morzem itp. zaliczyliśmy bez wózka. Obecnie zamiast chusty uzywamy mt, i sprawdza się świetnie tam, gdzie wózek nei daje rady - w ciasnym sklepie, na cmentarzu, w lesie lub na innym nierównym terenie, lub jak sie wybieramy do kogoś i nie chcemy mu zagracać wózkiem klatki schodowej czy przedpokoju. Bierzemy też do wózka, bo jak małemu się znudzi siedzieć w wózku (chociaż lubi), to ładujemy go na plecy, a pusty wózek pchamy przed sobąA czasem jak mnie po prostu nachodzi na to, żeby być z dzieckiem blisko (dla samej bliskości), to go biorę bez żadnego obiektywnego powodu.
Generalnie myślę, że nie trzeba się zamykać na jeden jedynie słuszny środek transportu. Każdy ma swoje plusy i przydaje się gdzie indziej. Grunt, żeby korzystać z tych środków zgodnie z potrzebami dziecka, nie na siłę "bo tak trzeba", "bo tak jest modnie".
Diuszesa, ja tez mam zawsze chustę w wózku i często wózkiem jadą zabawki na plac zabaw oraz klamoty córci z przedszkola, a Jeremek w kółkowej się tuli
a a'propos tematu to ja spotykalam się z pozytywnymi reakcjami i komntarzami w stylu :ale mu tam dobrze, taki przytulony do mamy
aha, i ja też mam opcję opowiadania o chuście wszem i wobec, przypisuję sobie zasługę zachustowani przynajmniej dwóch sąsiadekoraz krzewienia idei chustowania podczas łowickiego półmaratonu (aż na stronie głównej byliśmy z synkiem wyeksponowani i sam burmistrz udekorował go honorowym medalem
![]()