Co do braku wygody, identyczny problem ja miałam przy kangurku, to się w końcu na niego obraziłam i zamieniłam na kieszonkę. Choćbym nie wiem, jak się starała, główka Młodego zawsze lądowała mi tuż pod brodą! O całowaniu w czółko mowy nie było, a ja musiałam nosić głowę swoją jak w kołnierzu ortopedycznym.
Widzę, że u Ciebie też Dziecię bardzo wysoko... nie wiem, co poradzić, bo sama tego nie opanowałam. Kolanka zaś wyżej unosiły się automatycznie, gdy poprawiałam Małego z profilu, by zyskać wymagany łuk kręgosłupa.