No postanowiłam trochę bon ton nadrobić i się w końcu przywitać po dwóch miesiącach.
Zaczęło się od Bebelulu z musu - nic innego akurat nie miałam i w sumie to nas bebe uratowało, chociaż niewygodne. Pisząc "z musu" mam na myśli nieutulony płacz od 15 z przerwami do późnych godzin nocnych...
Potem elastyczna Gabi - też nie z miłości do chust czy w nurcie AP (nic o tym nie wiedziałam, a instynkt nie działał... o czym już na forum pisałam zresztą). Helenka po prostu w pewnym momencie w wózku nie chciała leżeć i chusta była jedyną opcją spacerową. Potem Babilonia tkana. Powoli się przekonałam do noszenia jako takiego, a nie jako ostatniej alternatywy. Ale chyba tata więcej nosił niż ja.
A teraz Helen, która w domu usypia tylko w weekendy (żłobkoprzedszkole) i dom jest atrakcyjny bardzo, właściwie usypia od jakiegoś czasu u taty na plecach w chuście.
Ja na plecach chyba najbardziej lubię nosić, ale teraz nie daję rady już wiele dźwigać (patrz suwaczek).
No to przywitałam się![]()