mnie tam się podoba![]()
natomiast komentarze pod zdjęciami są... powalające po prostu
W pełni zgadzam się z Metą! Kocham noszenie, propaguję noszenie, ale wóczas gdy są ku temu sprzyjające okoliczności.
Praca to praca.
Mam nadzieję, że była to sytuacja wyjątkowa.
A komentarze...cóż, zaściankowość.
... to ja jeszcze może bardziej niepopularna będę w tym, co napiszę, bo zastanawiam się, czy pani posłance nie chodziło o pewien lans... Nie jest ona bowiem debiutantką w takiej sytuacji- dopiero co, w "Twoim Stylu" bodajże, widziałam zdjęcie z parlamentu włoskiego- chyba się nie mylę
... Pewna pani minister w ramach zademonstrowania sprzeciwu wobec dyskryminacji kobiet- matek w kwestiach zawodowych, na głosowanie w sprawie stosownej ustawy, zabrała swą malutką córeczkę w chuście. Wzbudziła tym gestem powszechny aplauz i podziw.
Zastanawiam się zatem, na ile zainspirowała naszą panią poseł- i czemu wzięcie przez nią dziecka na obrady miało słuzyć...
Ciezko ocenic sytuacje, bo z jednej strony to faktycznie moze wygladac na lans, z drugiej kazdemu moze zdarzyc sie taka sytuacja, ze trzeba dziecko zabrac ze soba. Koniec -koncow fajnie, ze nosi, przynajmniej swiat sie dowiaduje, ze jest takie cos jak chusta
bo wbrew pozorom, nadal wiele osob nie wie co to takiego![]()
Jula 27.08.2007
Tuśka 31.08.2010
Podejrzewam, że przyszła z dzieckiem bo to są zdjęcia z głosowania w sprawie OFE, więc pewnie obecność posłów była obowiązkowa. To są jej pierwsze zdjęcia a dziecko nie wygląda na noworodka, więc pewnie to sytuacja awaryjna. Ja ją rozumiem sama z dzieckiem kilka egzaminów zdawałam, bo byłam w podbramkowej sytuacji.
"Umysł jest jak spadochron. Nie działa, jeśli nie jest otwarty." Frank Zappa
Dorota, mama Mateusza - 06.05.2008
Nooo, ja może jakaś skażona sceptycyzmem jestem... A co do tego, czego dowie się świat... wiem, czego dowiedzą się moi rodzice i jak to zinterpretują
. Jestem bowiem jedynym odszczepieńcem rodzinnym głosującym okazjami na PO
. To teraz będzie jasne, czemu noszę w chuście- to pewnie wewnętrzne zarządzenie partyjne a ja jestem jawnym dowodem skuteczności indoktrynacji tej partii
...
![]()
widziałam wywiadów kilka z panią posłanką, jescze jak była w ciąży oraz gdy już urodziła. Kobietka wydawała się "rozsądna", już w ciąży zwracała uwagę na np. brak miejsca (pokoiku) matek z dzieckiem, że nie ma gdzie przewinąć dziecka, a co dopiero przystawić do piersi. Zauważała, że sejm to nie tylko posłowie, ale całe "zaplecze gospodarcze" do tej instytucji.
W drugim wywiadzie wyjaśniała jak sobie radzi z małym dzieckiem i pracą w sejmie. Zwróciła uwagę, że posłowie nie mają urlopów macierzyńskich. Ona (chyba) jest z Gdańska i czasami zabiera dziecko do Warszawy (+babcia lub niania), lub gdy może szybko wrócić do dziecka to zostaje nad morzem. Pojawiło się także pytanie, czy zabierze kiedyś dziecko tak jak eurodeputowana francusk (?) w chuście na głosowanie. Potwierdziła, że w sytuacji podbramkowej, gdy obecność będzie obowiązkowa, a nie będzie miała z kim zostawić dziecka, to i owszem, pójdzie. Ja nie oceniam tego jako lans...
moja elastyczna LL wygląda podobnie - kolor
Kasia 11.2010, Mati 10.2013, Jadzia 6.2015, Michaś 11.20
W pierwszym odruchu - łał, nasz człowiek w sejmie!!!
W drugim odruchu - pcha się do mediów, mało znana osoba, a takie akcje chwytliwe dość...
A w trzecim się wzruszyłam, że ona ma maluszka co usiedzi spokojnie i zapomniałam o odruchu nr 2
Ja też kiedyś byłam w pracy z Małą, ale kurna nie dało się pracować bo mi każdy 'w szmate' zaglądał i zagadywał![]()
jesli nie jest to sytuacja codzienna- to ok, uważam ze fajnie ze zabrała dziecko.
Jak byłam na studiach tez przychodziła na wykłady dziewczyna z dzieckiem (nie zawsze oczywiście) jej mama pracowała a na nianie nie stać.
i doskonale sobie radziła i uważam ze fajnie bo rok (ostatni) zaliczyła, nie musiała brać urlopu dziekańskiego ani posyłać dziecka do żłobka.
oczywiście nie kazdą pracę da radę wykonywac z dzieckiem, ale akurat w sejmie to posłowie sobie czesciej wychodzą na obradach na obiadki czy inne atrakcje w bufecie, więc jej wychodzenie na karmienie, czy przewijanie nie było problemem.
a skupienie posłów na zdjęciach tez widać....
Damian 07.01.2005
Maciek 07.09.2009
Tomek 17.04.2014
Jaś 15.01.2013 [']
1% Maciek
https://subkonta.jim.org/nasze-dzieci/profil?id=778572
uwaga: znikam na weekendy: odwyk i czas dla rodziny
Mnie się zdarzyło ze 2 razy cos załatwiać w miejscu pracy z Piotrkiem chuście, tez z konieczności ale i po drodze, bo potem spacer nad morze
rekord pobilam raz - Piotrek wysiedział ze mna na spotkaniu w najwazniejszym gabinecieczyli z szefostwem
jakie 2 godziny, juz nie w chuście - bawil się moim kalnedarzem, dlugopisem, spozyl jakies sniadanko... bylam w szoku, ze tyle czasu tam spedzilam i udalo się duzo rzeczy omowic.
Ale nie mam ochoty tego powtarzacteraz juz by sie tak nie dalo - pewnie roznioslby ten gabinet!
![]()
to zdjęcie powinno raczej dać do myślenia jak matka może pogodzić karierę i pracę zawodową
nie chodzi o to, by dziecko ciągnąć do pracy, ale aby czasem pracodawca wykazał się dla matki pewną elastycznością i wrażliwością gdy nie ma on co zrobić z dzieckiem a che pracować
powinno wywołać dyskusję na temat potrzeby żłobków i udogodnień potrzebnym młodym matkom powracającym do pracy
Moje stwory dwa: Marelek 07.2007 i Pepelek 06.2009
Hmmm... No, cóż- może zatem i ten gest służy czemuś więcej niż lansowi. Ja widziałam tylko zdjęcia- i pomyślałam sobie "To już było!". Czytając wywiady, możesz to ocenić w kontekście, czyli zapewne sprawiedliwiej.
Co do kwestii narodowości eurodeputowanej, to cóż... albo moja ignorancja (), albo to zdarzyło się więcej jeszcze razy... Choć obawiam się, że ja coś pomyliłam
...
A poza wszystkim- też mogę tej pani zazdrościć spokoju Maluszka w chuście. Mój nie lubi się nudzić.
No, bo my takie światłe społeczeństwo mamy...
Moja Lu tez by tak nie siedziała spokojnie, nie ma mowy - ona musiała mieć ruch, no chyba, ze spała.
Kasia, mama Juliusza (15.04.2003) i Laury (10.05.2009)
Na pewno się nie lansuje wzorem parlamentarzystki z Włoch.
Świadczy o tym chociaż wiązanie- nasze, polskie!
Bo te włoskie to do bani było![]()
A mnie się bardzo podoba i chciałabym aby kazdy mógł zabierac dzieci do pracy. Gdybym mogła brac swoje wszedzie ze soba, to bym brała, bo co w tym złego - i brałabym je wszędzie, aby poznawały mój świat? Niestety, moja praca to dla nich niedostępny swiat, gdzie dzieja sie "dorosłe rzeczy"....
Jak byłam mała, to zabierała mnie babcia do pracy - pracowała w urzędzie miasta i tam sobie siedziałam i stukałam na maszynie do pisania; moja mam pracowała w labolatorium i były tam fajne probówki i inne mikroskopy, a dziadek był kierownikiem wodociagów miejskich i fajnie sie z nim jeździło sprawdzać studnie i ujecia wody. Tata pracowal w biurze i też z nim czesto siedziałam i pisałam sobie po papierkach.
Jakos pamiętam, nikt nie miał pretensji o to, ze ja tam jestem, wrecz przeciwnie, wszyscy mnei zagadywali i ze mną rozmawiali. Nie chodziłam do przedszkola, tylko z członkami rodziny do pracy.![]()
Moje dzieci:
Ania - 2003
Wojtek - 2010
A tego nie pamiętam... I nie wiedziałam, że są jakieś patriotyczne wiązania
. No, ale ja jeszcze wielu rzeczy się dopiero dowiem
.
Co do dziecka w miejscu pracy... Magdailena, mnie też w pewnych szczególnych okolicznościach (śmierć babci, problem z kim mnie zostawić) mama wzięła do pracy. Ja byłam rozanielona. Pacjenci mojej mamy (jest okulistką) zapewne mniej. Nie sądzę, by zachwyciła ich obecność pięcioletniej mądralińskiej, która- jak pamiętam- stanęła sobie w drzwiach i podczas badania wzroku jakiegoś chłopaka, z miną pełną wyższości, zaczęła poprawiać jego pomyłki przy odczytywaniu liczb... Mama bez ceremonii wyrzuciła mnie do innego pomieszczenia, ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu i zapewne nielichej uldze biednego chłopaka, muszącego znieść grzecznie wyczyny smarkuli, które była córka pani doktor...
.
Nie, stanowczo miejsca pracy rodziców to nie miejsca dla dzieci, moim zdaniem. Pomijam już oczywistości takie jak praca lekarza właśnie. Dziecko wszędzie wymaga opieki i uwagi, praca zawodowa- jakakolwiek by nie była- też winna być wykonywana z uwagą. Gdziekolwiek się udajemy, do jakiegokolwiek biura, punktu usługowego, itp.- chcemy być traktowani z szacunkiem i zainteresowaniem tego, kto tam pracuje. Raczej nie zyskamy tego, gdy owa osoba będzie akurat zajęta swym dzieckiem.
No i kwestia wieku dziecka... co innego takie, które umie się czymś samodzielnie zająć. Ale niemowlę? Nie, to stanowczo zły pomysł według mnie.
Co innego żłobki w miejscu pracy... Ale o tym chyba możemy w Polsce tylko pomarzyć.
To można dziecku powiedzieć, aby tak nie mówiło, ja wierzę w siłę wytłumaczenia....a jakby nie posklutkowało to uzmyslowic, ze jeśli nie zmieni zachowania, to juz wiecej nie pryzjdzie, bo to przeszkadza.... To zalezy od dziecka, jakie jestm czy umie sie zabawic samo. Ja umiałam, dlatego dp prac mojej rodziny chodziłam, bo nikomu tam nie przeszkadzałam. Lubiłam sie bawic samam i umiałam tak po kilka godzin.
Mnie nie chodzi o to, aby codziennie dziecko do pracy zabierac.
Raczej o to, aby można było od czasu do czasu i nikt by nie krzyczał i krzywo by nie patrzył...
Moje dzieci:
Ania - 2003
Wojtek - 2010