Do mnie tekst przemówił baaaardzo. Moi rówieśnicy skończyli właśnie 2 rok studiów... I nie potrafię się już z nimi dogadac ('ci' mi nie działa ) żyjemy w zupełnie innym świecie, odbieramy na zupełnie różnych falach. Oni mi tu o zaliczeniach, a ja, że muszę na stragan, bo mi facet przynosi specjalnie warzywa niepryskane na soczki dla małego Ja mam za sobą rok studiów, pracę, życie na własną rękę, dziecko. A oni.. studiowali i ciągle studiują.. Jedyni moi znajomi i przyjaciele są w przedziale 28- 55 lat I przyznam, że miałam chwilowy kryzys, jak mnie napadła zgraja starych znajomych. Jeden na infie w jęz ang, dziennie na polibudzie, druga prawo, dziennie na uniwerku, trzecia prawo, czwarta dwa kierunki, inny też dwa kierunki, inna koleżanka farmacja itp.. a i taki Piotrek gdzieś na Karaibach czy Hawajach, na wakacje wyjechał i też studiuje jak ten pierwszy infę w jez ang. Tak stałam, słuchałam ich z siatami w rękach (w jednej szczepionka dla małego), akurat z apteki wychodziłam.. i wtedy to ja poczułam się ta gorsza. Zastanawiałam się wtedy czy lepsza ich droga czy moja.. Cały dzień się nawet zastanawiałam No i doszłam do wniosku, że nie mogło byc przecież inaczej, że tak czuje że żyje, spełniam sie, robie to co kocham, co mnie interesuje, każda moja częśc ciała żyje i oddycha pełną piersią. Moje życie; takie nieschematyczne; jest piękne, kolorowe i tyle w nim miłości teraz I taki artykuł był mi potrzebny Pomimo, że wcześniej doszłam do tych samych wniosków co autorka, bo dlatego chciałam miec dzidziusia ale i tak był mi teraz potrzebny, żeby mi to przypomniec