o raju, dziewczyny, ja nawet nie wiedziałam że tak może być... mój Dziubas zasypiał w chuście od pierwszego motania... może ja mam coś nie tak z dzieckiem...?![]()
o raju, dziewczyny, ja nawet nie wiedziałam że tak może być... mój Dziubas zasypiał w chuście od pierwszego motania... może ja mam coś nie tak z dzieckiem...?![]()
Bylam: ulisia
Dziewczyny, dziś Pio zamotany bez najmniejszego pisku! Pospał ok. 45 minut, potem jakoś się z lekka obsunął w głąb (bo jednak ciągle pewne niedociągnięcia- w sensie dosłownym- w tym moim motaniu
), to i się obudził. Ale wobec spolegliwości Synia już nie myślę o zmianie wiązania, bo jak mi moja miejscowa Guru wyklarowała- kangurek dla noworodka najlepszy (nie wiem, czy wszystkie podzielacie te opinię
). No i przede wszystkim cieszę się, że chusta będzie używana
!
A jeżeli chodzi o zasypianie w chuście, Pio zasypiał w niej natychmiast albo po paru minutach wrzasku- i to też od pierwszego razu. Tylko żal mi Go było, bo wiecie, co to za sen po takim stresie- płytki, niespokojny... Dziś inaczej zdecydowanie, zresztą już wczoraj były widoczne postępy Synia w oswojeniu się z wielką płachtą. U mnie jeszcze kuleje nieco dociągniecie materiału przy główce, ale pracuję nad tym.
Stopniowo przyzwyczaja się też moja Aliki- widok matki motającej się w wielkie zwoje materiału działa na Nią niesamowicie rozrywkowo- ciągnie i owija się w to, co zwisa, ubaw ma po pachy... Innego zastosowania chusty pewnie w Jej wypadku nie będzie, bo nieco późno na debiut
... Chętnie bym Jej 15 kg nieraz wrzuciła, ale trochę wątpię, by moja charakterna Córcia na to poszła.
Mayka1981, Pio chustowany id dwóch tygodni, czyli od 4 tyg, swego życia, schorzeń neurologicznych u Niego nie stwierdzono.
Dziękuję Wam bardzo za słowa otuchy, już bałam się, że nie wypali to, na co bardzo liczę w uporaniu się z moim dynamicznym Duecikiem...
No widzisz, i poszło
I Piotruś już nie taki noworodekA zdania nt wyższości kangurka nad całą resztą są i owszem, ale nie każdy je podziela, ot wątek taki możesz przeczytać sobie i zadecydować co o tym myślisz sama.
Ale jak się udało, to super
Córę jak najbardziej możesz na plecy wrzucić - albo i z przodu jak nie jest za wielka (ja starszego 12kg w 2X czasem noszę...).
Zacznij od wrzucania jej na plecy "na sucho" bez chusty albo zamotaj jej szalikiem misia czy inną lalę - może zechce![]()
A. 27.01.2009 B. 22.09.2010 M.14.07.2015
Akredytowana Doradczyni po kursie Akademii Noszenia Dzieci
chustomama.pl
Dzięki, wątek poczytałam i pooglądałam, jestem pod wrażeniem Waszych umiejętności! Na razie pozostanę przy kangurku, choć nacisk pasów podtrzymujących w nim nóżki Młodego tez mnie nieco niepokoił (pisałyście o tym
). Ale "siła fachowa" wdrożyła mnie jak do tej pory tylko w kangurka, to pewniej się z tym czuję
.
Co do wrzucania Córy na plecy (na przód odpada- duuuuuża jest!), to- zastanawiam się, co trudniejsze byłoby; moje opanowanie tego wyczynu, czy namówienie do tego Ali
... Dwa wyzwania!
A ja jeszcze raz przypomnę o sobie tym temacie, nie by pytać, ale nie chcę zakładać nie wiadomo którego wątku o kieszonce, a z radością donoszę, iż zmieniłam jednak wiązanie i efekty...! Po tym, jak gdzieś tu wyczytałam, ile osób nie lubi kangura, bo trudny, stwierdziłam, że- na miły Bóg- a cóż ze mnie za ekspert? Męczę siebie i Pio tym długim motaniem, gdy wprawy brak, poza tym- choćbym na pępku zaczynała Go wiązać- i tak przy dociąganiu podjeżdżał mi tak w górę, ze mowy o całowaniu w czółko nie było
. Prędzej o wbiciu Mu mej brody w główkę. Czułam się jak w kołnierzu ortopedycznym i ni w cholerę nie było to chustowanie poręczne i wygodne w funkcjonowaniu.
Stwierdziłam, że co tam- motam kieszonkę. Boże, czemu tak późno?! Cudowne odkrycie
! Szybko, sprawnie, bez denerwowania Małego, prostsze w dociągnięciu, poła na główkę, gdy Mały zasypia, by pewniejszym jej unieruchomienia być... No i wreszcie nie mam Pio tuż pod brodą
! Mały zadowolony, ja rozanielona- tego kangura za nic nie umiałam opanować bez lustra, zgoła nieporęczne zważywszy na wyjścia "w teren", które planuję.
Doprawdy, nie wiem, czemu Aśka do mnie tak ambitnie podeszła. Jestem wdzięczna Wam za rady
. I wreszcie raduję się, a nie stresuję chustą- a co najistotniejsze- nie tylko ja
!
Kto wie? Może się odważę i na ten plecak dla Ali...
A nie mówiłam...
Super, grunt ze Wam wygodnie - o to chodzi w doradzaniu, żeby doradzic najlepszą rzecz w konkretnej sytuacji
Wrzucaj Alę na plecy! Tylko potem się nie zdziw, że dwójeczka będzie chciała byc chustowana na raz![]()
A. 27.01.2009 B. 22.09.2010 M.14.07.2015
Akredytowana Doradczyni po kursie Akademii Noszenia Dzieci
chustomama.pl
To ja dołączę się do wątku i trochę wyżalę... Mój syn (2 mies.) jak jest przytomny to zachustować się za nic nie da... Czasami od razu się rozdziera, już na etapie wkładania do kieszonki, czasami nawet uda mi się go zamotać, ale po chwili zaczyna się płacz... Oczywiście bujam, śpiewam, tańczę i nic, jeśli pomaga, to na chwilkę :/ chusta jako uspokajacz raczej by się więc nie sprawdziła (dobrze, że nie muszę jej tak wykorzystywać). Podczas wiązania "na trzeźwo" muszę się też strasznie wyginać do tyłu żeby chronić mu główkę... mam nadzieje, że będzie lepiej, jak już ją będzie trzymał.
Jedyna szansą na bezbolesne zamotanie jest poczekanie aż się naje na maksa i sam ze zmęczenia odpadnie od piersi z klejącymi się oczkami - lub wiązanie śpiącego dziecięcia. Gdybym go nie wiązała wtedy, chyba z mojej chustowej przygody byłyby nici :/ Na szczęście jak już go wpakuję w chustę to już jest z górki, wczoraj był rekord - 2,5 godziny spaceru![]()
Cały czas jednak jest ryzyko, że się obudzi i zacznie płakać - już 2 razy mi się tak zdarzyło po godzinie/półgodzinie, na szczęście w domu...
Nie bardzo też wyobrażam sobie wyjście na dłuższy spacer w chuście, rozwiązanie (np do nakarmienia) i ponowne zawiązanie, wziąwszy pod uwagę jego obecne reakcje... Ale wierzę gorąco, że się to zmieni z nadejściem wiosny![]()
To ja bardzo za Ciebie trzymam kciuki, bo pamiętam jeszcze doskonale swoje przerażenie, że nic z tego nie będzie! Mój Pio po prostu się chyba przyzwyczaił- pewnie nawet chętnie by sobie pospacerował i porozglądał się nieco, ale ja Go wkładam już raczej zawsze w celach "nasennych", zatem kołyszę chwilą dłuższą lub krótszą- jak zbyt zamarudzę i jest już ostro rozdrażniony, to nieco dłużej trzeba potańczyć lub wręcz...- i śpi. Dziś podziałał idealnie Dead Can Dance z rytmami z "Spiritcheser"
. Polecam- nie tylko za te walory płyty
.
Ale doskonale rozumiem dyskomfort wiązania w zgięciu w tył. Na pewno będzie lepiej, trzymam kciuki!
No właśnie - kieszonka fajna jest. U nas jak kiepska chwila to jeszcze smoczek. A najbardziej denerwowało moje dzieci zawsze długie motanie, poprawki i cudowanie
.
A ja myślałam, że tylko mój synek nie polubił chusty od razu...Bo zawsze mówi się w samych superlatywach, ale pomija trudne początki. Ja się stresowałam, on wyginał i denerwował, że przytulam, a nie daję jeść i ogólnie nie było dobrze. Pierwszy raz na spokojnie zachustował się z nim Mąż. Dopiero potem synek pozwolił, żebym ja też wiązała. Ciekawe jak będzie teraz z drugim synkiem. Mam nadzieję, że prościej, bo my już wprawniejsi.
Synkowie są uroczy!!!
Jacek ur.16.11.2009
z niecierpliwością czekamy na drugiego chłopca - planowo 04.2011
ja sobie z tkaną totalnie nie poradziłam. nigdy się nie przyzwyczailiśmy i michał zawsze płakał. przesiadliśmy się na ergonomika TULI, ale teraz Tuli ma także chusty elastyczne i tak się zastanawiam, że może to byłoby super rozwiązanie dla tych, którym tkana nie odpowiada? Te elastyki Tuli to mają tak śliczne wzory, że aż trochę żałuję, że się uprzedziłam do chustonoszeniaSami zresztą zerknijci e jak macie ochotę http://www.babytuli.pl/collections/chusty-do-noszenia-1
Ale Mikrob swoje nosidło uwielbia wiec nie mam co marudzić![]()
Ja zamotałam pierwszy raz w kołyskę, miał 2 tygodnie. Ale to była chusta pożyczona i dopiero gdzieś od pierwszego miesiąca był chustowany regularnie w kieszonkę. I jest tak - nie płakał zawsze, ale przy motaniu zdarzało się czasem, że się darł w niebogłosy. Pomagało bujanie na boki i zaraz po wstępnym zamotaniu marsz po pokoju w tę i z powrotem. A na spacerze zaraz się uspokajał i prędko zasypiał.
Ale jak motałam jeden z pierwszych razy we własną chustę, i mój brat usłyszał, jak młody wrzeszczy, to zwątpił w jej zaletyi stwierdził, że on by chyba wolał wózek. Ale chyba nie miał świadomości, że dziecko ubierane / rozbierane i pakowane do wózka to dopiero potrafi wrzeszczeć. ;]
Generalnie dzieci nie przepadają, jak się przy nich "majstruje". Ale teraz chustowiązanie przechodzi bez echa. Jakbym na rączki brała po prostu. Dziecko się przyzwyczaja... Ważne, żeby po zamotaniu się uspokajał.