To ja dołączę się do wątku i trochę wyżalę... Mój syn (2 mies.) jak jest przytomny to zachustować się za nic nie da... Czasami od razu się rozdziera, już na etapie wkładania do kieszonki, czasami nawet uda mi się go zamotać, ale po chwili zaczyna się płacz... Oczywiście bujam, śpiewam, tańczę i nic, jeśli pomaga, to na chwilkę :/ chusta jako uspokajacz raczej by się więc nie sprawdziła (dobrze, że nie muszę jej
tak wykorzystywać). Podczas wiązania "na trzeźwo" muszę się też
strasznie wyginać do tyłu żeby chronić mu główkę... mam nadzieje, że będzie lepiej, jak już ją będzie trzymał.
Jedyna szansą na bezbolesne zamotanie jest poczekanie aż się naje na maksa i sam ze zmęczenia odpadnie od piersi z klejącymi się oczkami - lub wiązanie śpiącego dziecięcia. Gdybym go nie wiązała wtedy, chyba z mojej chustowej przygody byłyby nici :/ Na szczęście jak już go wpakuję w chustę to już jest z górki, wczoraj był rekord - 2,5 godziny spaceru
Cały czas jednak jest ryzyko, że się obudzi i zacznie płakać - już 2 razy mi się
tak zdarzyło po godzinie/półgodzinie, na szczęście w domu...
Nie bardzo też wyobrażam sobie wyjście na dłuższy spacer w chuście, rozwiązanie (np do nakarmienia) i ponowne zawiązanie, wziąwszy pod uwagę jego obecne reakcje... Ale wierzę gorąco, że się to zmieni z nadejściem wiosny
