Cytat Zamieszczone przez lilalaj
Prawda jest taka, że to MI BYŁO WYGODNIE, bo usypiała szybko, bez żadnych zabiegów typu lulanie, śpiewanie, noszenie i inne takie. Wiedziałam, że sama bicz na siebie kręcę i w końcu problemy się zaczęły, kiedy dziecko było już na tyle kumate, że świadomie odmawiało innego rodzaju usypiania - po prostu dziki bunt.
Lilalaj, bardzo Ci współczuję - tak jak uważam, że generalnie chusta czy cycek nie rozpieszczają, tak sądzę, że czasem my sami wyrabiamy w dzieciach złe nawyki, bo tak nam początkowo wygodnie, jak sama zauważyłaś (dlatego u nas po okresie adaptacyjnym, Krzysia zaczął usypiać mój mąż, bo ja jestem za wygodna hehe i łatwiej mi było cyca zapodać niż cierpliwie czekać, aż mały zaśnie ) nie wiem, jak to jest ze starszymi dziećmi, bo Krzyś ma dopiero 4.5 miesiąca, ale napiszę Ci, co pomogło u nas w kwestiach, o których pisałaś:
1. może oddaj usypianie mężowi na jakiś czas? po karmieniu tulenie, po tuleniu do męża, pewnie na początku na rękach, potem już w łóżeczku, stopniowo, ale bardzo konsekwentnie. a dopiero, jak już będzie szczęśliwie zasypiać w łóżeczku popróbuj Ty? nie wiem, czy masz taką możliwość, ale wydaje mi się, że generalnie mężczyźni mają dar do szybkiego i spokojnego usypiania
2. to samo z karmieniem - z butelki karmi tylko mój mąż, u mnie Krzyś się od razu za cyckiem ogląda, ale w sumie i tak chodzi o to, żeby mógł go karmić ktoś inny, nie tylko ja (czasem potrzebuję dla własnego zdrowia psychicznego wyjść sama, pomimo, że jestem z Krzysiem w domu)
3 jeśli chodzi o domaganie się uwagi - u nas od początku mały spędzał czas na macie edukacyjnej - na początku kilka minut, potem było mu źle dopiero po kilkunastu, a teraz rozkładam mu kołdrę i się po niej turla nawet godzinę zostawiony sam - ale na początku mówiłam do niego NON STOP, żeby wiedział, że jestem przy nim cały czas, kiedy tylko zaczynał płakać, od razu brałam go na ręce. teraz mogę go zostawić samego i dopiero jak mu się znudzi, zaczyna marudzić. polecam takie stopniowe uczenie samodzielnej zabawy - mówić cały czas, ale próbować też wychodzić przy tym z pokoju, żeby dziecko słyszało głos, ale nie widziało Cię, może stopniowo przestanie potrzebować ciągłej uwagi- rewelacyjny widok, kiedy maluch zajmuje się sam sobą i ma gdzieś cały świat (ostatnio u kuzynki mogłam bawić się cały czas z jej dziećmi, a Krzyś sobie baraszkował wśród zabawek tak szczęśliwy, że aż mi się serce topiło z radości). tylko kiedy dziecko zaczyna marudzić trzeba wg mnie od razu do niego podejść, żeby wiedziało, że nawet kiedy nie ma z nim nikogo, to tak naprawdę wcale nie jest samo
4. ustalić "pory" noszenia w chuście, pory zabawy itp. nie chodzi tu o nie noszenie poza "grafikiem", ale o to, żeby dziecko stopniowo coraz bardziej kojarzyło, z czym wiąże się np chusta, z czym zabawki na podłodze, z czym cycek, a z czym butelka. przykład - u nas Krzyś się śmieje na widok chusty, bo wie, że będzie spacer (w domu noszę go bardzo rzadko i zauważyłam ostatnio, że nawet tego za bardzo nie lubi - noszenie w chuście chyba za bardzo kojarzy mu się z wyjściem na pole), ale wie także, że noszę go tylko ja i mój mąż. kiedy moja mama wyciąga chustę, mały nie reaguje (moja mama nosiła go tylko kilka razy), natomiast daje się mojej mamie wywieźć w wózku na spacer i jest zadowolony (kiedy ja go biorę w wózku, nie jest ).

nie wiem, czy to co napisałam ma jakikolwiek sens przy starszym dziecku - trzymam kciuki, żeby było lepiej, bo na pewno jesteś już zmęczona całą sytuacją. dla mnie chusta i cycek to znak swobody, bo mogę wyjść wszędzie i nie martwić się butelkami czy wózkiem, ale wiem, jak ważna jest możliwość zostawienia dziecka z kimś innym. a poza tym, odkąd się Krzyś urodził straszyła mnie okropna myśl, co by było, gdyby mi się coś stało i chociażby dlatego chciałam, żeby szczęście mojego dziecka nie było warunkowane dostępem do chusty, cycka czy innych rzeczy, które same w sobie są cudowne, ale bez nich dziecko też może być równie szczęśliwe...