moja mama przyjechała do nas na kilka dni jak szymek mial jakieś 2 tyg ale nie wtrącała się, powiedziała tylko że ona mnie glukozą dopajała a ja na to że nie widze potrzeby żeby szymka dopojać i temat skończony...czasami coś ugotawała, wyrwała mnie na zakupy (młody z tata został), ponosiła na rękach...ale ogólnie z mama problemu nie ma jeśli chodzi o wychowanie naszego dziecka
gorzej z rodziną męża tam tradycją jest że po porodzie jedzie sie na miesiąc do babci zosi która wszystko pokaże a my pojechaliśmy do domu i nawet nie dwoniliśmy z pytaniami i o to babcia jest do dzisaj troche obrażona ale ona jest strasznie apodyktyczna nie da sie jej wytłumaczyć że my cukru szymkowi nie będziemy dosypywać do wszystkiego bo to niezdrowe, pretensje że nie dopajaliśmy go od początku, że za późno dostał normalne jedzenie tylko o suchym cycu i wogóle kto to widział żeby tak długo piersia karmic...teściowa ostatnio powiedziała mi że przez miesiąc swojego dziecka prawie dotknąć nie mogła bo źle to robiła...
jak wychodziliśmy ze szpitala to teściowa z mężem przyjechała, dla niej było to ważne ale ja chyba bym wolała wracać w trójkei jeszcze lekarzy szukała żeby sie zapytać czy my napewno możemy wyjśc (teściu kazał powiedzieć że mamy jeszcze zostac
)
mi brakowała żeby ktoś mi obiady przynosił i pranie wstawił itp a nie dzieckiem sie zajmował ale rodzina meża taką pomocą chciała służyć...
ale te dni zanim moja mama przyjechała były ważne dla naszej trójki i ciesze sie że nie była odrazu tylko po 2 tyg...ale jakby mi usiłowała wmawiać co mam robić to bym chyba tego nie zniosła...