lori doskonale Cię rozumiem, bo mam te same emocje dopiero co za sobą, ale również zgodzę się z powyższymi wypowiedziami. Najważniejsze jest abyście sami, na spokojnie, po swojemu poznali swoje dzieciątko, a na odwiedziny czas przyjdzie później. My delikatnie poprosiliśmy mamę, aby nie przyjeżdżała, że damy sobie radę. Jakoś przyjęła do wiadomości, ale potem próbowała to sobie odbić w kwestii organizacji chrzcin i innych. Z dużym trudem odcinałam pępowinę. Przez jakiś czas była lakoniczna w rozmowach telefonicznych (no może niecały miesiąc), ale już jej przeszło. I teraz jest zdecydowanie lepiej. Przecież wnuczkę chce oglądać, więc nie będzie się w nieskończoność obrażać, tak sobie pomyślałam i to faktycznie działa.Zamieszczone przez lori