jako dziecko miałam w domu ksiązeczkę Hoffmanna z tymi "przerażającymi" bajeczkami
do dziś pamiętam ostatnie wersy jednej: "bo nie posłuchał porad mamusi - kto nie je zupy, ten umrzeć musi"
i do każdej bajki przemiłe rysunki - min. obcięte paluszki i tryskającą naokoło krew
co ciekawe, absolutnie nie kojarzę tego jako makabry. wręcz przeciwnie - jako coś zabawnego. moja mama traktowała te bajki z dużym poczuciem humoru i ja też tak to odbierałam.
mydaje mi się, że dzieci inaczej interpretują bajki niż dorośli. w przedszkolu pani opowiadała nam znaną chyba wszystkim bajkę o Jasiu i Małgosi, jak to Baba Jaga tuczyła Jasia, żeby go zjeść i trzymała w klatce, sprawdzając codziennie po grubości palca, czy jest już wystarczająco utuczony (spryciarz zamiast palca, wystawiał z klatki patyczek). a na końcu Jaś i Małgosia wkładają Babę Jagę do pieca... morderstwo jak nic.
żadnej krzywdy mi ta bajka nie zrobiła (chyba. w każdym razie psychopatycznych skłonności nie mam).