Napiszcie proszę czy to ja mam problem (= za słabo dociągam), ta chusta ma problem (= taki urok), czy moje dziecko
Mam indio kupfera i wiążę od 2 miesięcy kieszonkę. Jest fajnie, mięciutko, ciepło i wygodnie ALE.
Zawiązuję tę kieszonkę, potem jeszcze raz dociągam luzy na ile mi się wydaje i udaje i jest super. Jednak po jakimś czasie noszenia - zwłaszcza w domu, gdzie dochodzi zginanie, siadanie na podłodze ze Starszakiem i inne akrobacje, a Józin zaśnie, to luzy się znów pojawiają, a on często się zwija w taką kulkę, że kolana ma prawie przy uszach
No i teraz nie wiem, czy ja za słabo dociągam, czy Józin jakoś się tak układa i wypycha, że zaczyna rozciągać chustę? Ale w takim razie ona mu na to pozwala, materiał się poddaje, naciąga? (nie wiem, czy jasno piszę). Czy taki jest urok kaszmirowego indio?
Jak wiążę do wyjścia, to z reguły nawet po długim spacerze pozycja jest +- idealna nadal, nie wpada tak mocno. Czyli to może jednak ta gimnastyka domowa?
Acha, no jak wiążę bawełnianą to ten efekt jest zdecydowanie mniejszy.
Kocham tę chustę miłością czystą, ale to zagadnienie łazi za mną od dłuższego czasu już.
Może ktoś doświadczony w kaszmironoszeniu mi odpowiedzieć?



Odpowiedz z cytatem
-24-ego.
