Mój szanowny niemąż od 9 rano wraca z Poznania, od 7 godzin od Sochaczewa.....i raczej na noc nie wróci.....masakra......jutro chyba odpuszczam dzieciom konie......a w środę jak będzie te -20 to chyba wogóle z domu nie wyjde......
Nina nie cierpi zacinającego w twarz śniegu - wyła dziś przeokrutnie i nie chciała iść na spacer........chyba więc zmuszać jej nie będę......szczególnie że mi samej też się nie chce![]()