trochę się martwię, jak do domu wrócę. M jedzie autobusem już godzinę i ujechał 2 przystanki (na Włochach), w Centrum nie wygląda to tak tragicznie
trochę się martwię, jak do domu wrócę. M jedzie autobusem już godzinę i ujechał 2 przystanki (na Włochach), w Centrum nie wygląda to tak tragicznie
Agata-mama-Kubusia (18.04.08)
U mnie też sypie, okna mam zwykłe znaczy nie dachowe, ale i tak zawiewa strasznie i są ze 30 cm przysypane. Muszę jechać po małego do żłobka autobusem, ale nie wiem jak to wyjdzie...
U nas miało padać ale jakoś się nie zapowiada. Za to tak zimno, że nie chce mi się wychodzić. Ale jak się zmuszę to Hanię pod kurtkę zamotam.
Śląsk też zasypany
czekam mnie spacer do ośrodka zdrowia, bo Miłoszek bardzo chory; ani wózek, ani chusta mi tu nie pasuje......sama nie wiem co począć
Ja - oczywiscie, ze chodzę, jak sie godzine pzrejdzie, to nic sie nei zstanie, byłam po młoda w szkole, pzreżylismy, fajnie było
Nie wyobrażam sobie nie wyjść z dzieckiem na dwór, po rpostu to mi się nie mieści w głowie, zebym nie poszła!
Szliśmy na nogach 25 minut w jedna strone, potem jechaliśmy 15 autobusem. Ja tam uważam, ze dziecko należy hartować![]()
Ufff, właśnie wróciłam ze stumetrowej wyprawy po folię do wózka. Ja półżywa i mokra, a Ewka właziła w każdą zaspę i zachwycona się darła "okruszki lecą, okruszki!".
"A co im imponuje? Płaczące posągi. Zamiana wody w wino. Zwykły kwantowy efekt tunelowy, który i tak by się zdarzył, gdyby tylko ktoś zechciał poczekać parę zylionów lat. Jak gdyby zamiana słonecznego światła w wino, dokonywana przez winorośle, ich grona, czas i enzymy nie była tysiąc razy bardziej cudowna i nie zdarzała się stale..."
Terry Pratchett "Pomniejsze bóstwa"
byłam z małą na spacerze ponad godzinnym, za chwilkę idziemy po młodego do przedszkola, ale u mnie tylko sypie, wiatru niet. mała zachwyconaja nie powiem też, tylko jak pomyślę, że przed nami jeszcze ze cztery takie miesiące...
mooooże bym się przełamała i wyszła, ale widzę tylko opcję z młodym pod kurtką, w wózku jakoś niespecjalnie bo zimno, a i prowadzić wózek niefajnie, ale rwa kulszowa mnie dopadła. Już wydawało się, że sobie poszła, ale w nocy wróciła ze zdwojoną siłą...
żona TEGO Jaśka
mama julówny (styczeń 2009), julińskiego (sierpień 2010), julowego (luty 2013) i julinka (kwiecien 2018)
To ja się też wyłamię i przyznam, że byliśmy całą rodzinką na ponadgodzinnym spacerze i było super. Młody jechał pierwszy raz na sankach i strasznie mu się podobałoAle w Katowicach aż tak strasznie nie wieje, za to śniegu mnóstwo.