Dziewczyny mam pytanie. Mam krótką (no może nie aż tak króciutką bo 3,8 m) chustę. Jakoś nie mogę dogadać się z dłuższymi przy większym dzieciu.W 2x przy dłuższych spacerach odpadają mi ramiona, a kieszonka na chwilę obecną nieźle nam się sprawdza (chociaż niedawno była baaaardzo niedoceniana). Problem polega na tym, że ostatnio naszą (moją i dziecia) ukochaną chustą jest wymiędlony i cudownie miękki girasolek właśnie długości 3,8. Chociaż do wielkoludów nie należę to i tak normalnej kieszonki z tej długości nie zawiążę. Tzn. nie ma szans na przeprowadzenie chusty pod nóżkami dzidziola i zawiązanie z tyłu. Powstaje taka kieszonka w wersji light. Czy to jest duży błąd w sztuce motania? Co o tym sądzicie?
Dzięki