Nie wiem w czym tkwi błąd. Adaś jest noszony od 6 tygodnia życia. Najpierw w elastyku, ale jakimś cudem chusta (polekont) którą kupiłam używaną miała porozciągane brzegi, przez co ciągle się denerwowałam że jest źle dociągnięta. Natomiast, trzeba przyznać, ze Mały spał w niej spokojnie i dość dzielnie znosił proces wkładania. Po około miesiacu przesiedliśmy się na tkaną LL i zaczął się koszmar z wiązaniem,Adaś wył, ja dociągałam po 20 minut przerażona że coś zrobię źle i zamiast korzyści z noszenia będziemy mieli jakieś straszne konsekwencje zdrowotne. Mam wrażenie, że chusty ujawniły całą drzemiącą we mnie pedanterie, wściekałam sie jeśli nóżki były nierówno, trzęsłam ze strachu czy poły podtrzymują główkę. A Mały płakał rozdzierająco od chwili włożenia w chustę, aż zmęczony płaczem usypiał. Mam wrażenie, ze zamiast bliskości fundowałam dziecku porcje agresji. . Ja sie w końcu nauczyłam, ale Adaś, poza krótkim okresem, kiedy dawał sie wiązać bez oporu (około 5 miesiąca życia) nigdy chusty nie polubił. Trzeba jednak przyznać, że nigdzie nie spał tak głęboko i spokojnie jak w chuście. Natomiast zaraz po obudzeniu zaczynał się płacz
Aktualnie, od końca wakacji mniej więcej, trwa totalny bunt chustowy. Na wakacjach trochę nosiliśmy się w plecaku, ale znów ujawniała się moja paranoja, ze góra jest źle dociągnięta. Mały uwielbia moment wrzucania na plecy, a potem jak zawsze krzyk, płacz, odpychanie sie łapkami, prostowanie nóżek. Dodam, ze bez chusty uwielbia być na plecach i bawić sie w konika Ponieważ kilka dni temu usiadł wreszcie samodzielnie spróbowałam zamotać kieszonkę z rączkami na wierzchu. Motanie wytrzymał z trudem i po 15 minutach spaceru musieliśmy wracać.
Dodam, ze teraz (od wakacji właśnie, czyli odkąd skończył 8 miesięcy) w ogóle jestem w spacerowym impasie, bo wózka też nie trawi (choć wytrzymuje dłużej, około pół godziny).
Moja teoria jest taka, ze aktualnie chodzi o skrępowanie - chustą lub pasami w spacerówce.
Próbowaliśmy też - kółkowej (ja się z nią nie mogłam dogadać, Adaś wył jak zawsze) manduki - (zdecydowanie najlepiej ze wszystkiego, ale wcześniej był za mały na dłuższe noszenie, a ostatnio jak we wszystkim 20 minut to max) i poucha - i tu mamy największy sukces, wiec wiąże wiązania na biodrze i trochę (czyli te 20 minut)w nich wytrzymuje jak ma humor
Przy tym wszystkim jest to typ wybitnie narączkowy i przytulaśny
No i dlaczego on tak ma? Bo ja uwielbiam go nosić - choć nie ukrywam, ze przez te płacze przy wiązaniu na prawdę zastanawiam sie czy jest to najlepsze co mogę dla niego robić?