A ja z Imielina, ale krążęNo nic, trochę się rozjaśniło. Ale: Chustoponuraki strzeżcie się! Uśmiecham się dalej, żeby nie wiem co!
![]()
mantisso, mam podobne spostrzeżenia. i chodzi mi tu o ewidentne sytuacje, kiedy ja mam Zośkę w chuście/nosidle, a chustonoszka idąca z naprzeciwka nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy. ja się szczerzę na widok każdego chustorodzica, czasem ktoś to odwzajemni, czasem nie, jest to zrozumiałe. nie wiem w jakiej proporcji, ale zdarzały mi się spojrzenia pt. no i co się głupio szczerzysz. najbardziej utkwiła mi w pamięci pierwsza chustomama, jaką spotkałam przypadkiem na ulicy. to nie było obojętne spojrzenie, tylko bardzo wyniosłe i nieprzyjemne. mój mąż również tak to odebrał, zresztą on też się do niej uśmiechał.
ale mnie to nie rusza, i tak szczerzę zęby do wszystkich nosicieli![]()
Mama Zosi (XII.2008), Drobinki [*] i Maksa (V.2012)
Pochłonęło mnie życie,
więc w wirtualnym niebycie
pozostaję do odwołania.
Ja tak miałam...Zobaczyłam mamę z Wrocka o której napisałam osobny wątek,uśmiechnęłam się,a tu niby lekki uśmiech,ale jakiś taki-wyniosły...Przykre...
Mam tak samo. Czuję się nieswojo, kiedy obce osoby znienacka próbują wchodzić ze mną w "interakcję"
Natomiast kiedy JA widzę kogoś w chuście, a zdarzyło mi się to dotychczas tylko 2 razy, bezwiednie się uśmiecham i te uśmiechy zawsze były odwzajemnione mimo, że sama w chuście nie byłam.
jestem wykształciuchem z warszawy i się uśmiecham jak mogę także do niechustonoszek, niemam, do starszych panów i pań i do sprzedawcow w sklepie i w ogóle, nie tylko wtedy, gdy się ktoś uśmiechnie. a czasem nie mogę, bo jestem wkurzona albo nie widze bo jestem krotkowidzem albo z wielu innych powodow i wydaje mi sie ze to nic zlego i wcale nie trzeba sie usmiechac, jak sie nie chce!
a poza tym czesto ludzie nie nawiazuja kontaktu bo sa niesmiali, albo usmiech inicjujacego kontakt uznali za usmiech pelen wyzszosci i postanawiaja z godnoscia to szydercze spojrzenie przetrzymac. albo mysla sobie, ze na pewno maja fatalnie zamotanego malucha i ten ktos, kto sie usmiecha na pewno to widzi.
A ja mam refleksje z 2 strony - mialam wrazenie na spotkaniu z chustomamami ze sie patrza krzywo, na moja niedbale zawiazana chuste (bo tylko na 5 min sie zamotalam i nie chcialo mi sie porzadnie ...). I tez sie srednio dobrze z tym czulam, ze ja taka fujara, nie to co one profi - ale moze to moja nadinterpretacja. Moze one sie usmiechaly do mnie a nie smialy ze mnie ...
ja już tak mam, że jak widzę zachustowanych rodziców, to mi się banan cieszy, nie wiem czemu, ale czuję jakbym ziomali spotykała![]()