szukam i szukam i nie znalazłam... moja maluda ma już prawie roczek, nosiłam trochę z przodu i chciałabym się na tył przerzucić, trochę się boję, ale już raz próbowałam motać, wyszło średnio, ale ok, to pewnie kwestia wprawy, poza tym chcę mei-tai docelowo jednak, bo wiązanie trochę długo trwa, a ja mam jeszcze dwójkę starszych do ogarnięcia...
tylko że dopóki ma rączki pod spodem to jakoś się nie boję - jak materiał spod spodu wypadnie to na tych wiązaniach się trzyma i można poprawić...
ale mam taką wątpliwość i nigdzie nikt o tym nie pisze albo ja nie umiem szukać...
co jak dziecko ma rączki na wierzchu, gdzieś do pasa chustę/nosidło ergonomiczne i postanowi sobie poskakać, albo odchylić się do tyłu??? już ktoś tu wcześniej pisał żeby nie ufać małemu dziecku jeśli chodzi o bezpieczeństwo, no i ja się z tym zgodzę, choć nie do końca... jestem w stanie zaufać maluchowi że nie spadnie w trakcie wiązania jak widze ze humor mu sprzyja a ja będę podtrzymywać... ale jak idę na spacer a dziecko się zmęczy podskoczy i się odchyli? testowałam to swego czasu z trzylatkiem i zrobiliśmy planowe odchylenie z wyprostem nóg - wyjaśniliśmy mu co ma zrobić, no i chusta się zsunęła niżej i syn poleciał do tyłu w przygotowane ramiona męża... nie wiem czy byłabym w stanie zawiązać się tak żeby się nie dał rady odchylić jak ma ręce na wierzchu jak ta dziewczynka z plecaka hanti - na moje jakby ona się odchyliła do tyłu to też by poleciała... ja rozumiem że starsze dzieci mają instynkt samozachowawczy i na ogół tego nie robią, a młodsze są zamotane z rękoma w środku, tak że mogłyby wypaść jedynie dołem, a na dole często jest krzyż z pasów...
zdaję sobie sprawę, że dziecko niesione "na barana" jest w podobnym niebezpieczeństwie, ale wydaje mi się że jak ktoś trzyma je za nogi, to przynajmniej nie spadnie na głowę, czego nie byłabym taka pewna jak nogi trzymają skrzyżowane pasy... do tego od mojego pasa do podłogi jest bliżej niż z ramion, gdyby dziecko zatrzymało się na stopach dopiero to chyba głowa dotarłaby już do ziemi...
jeśli nie bardzo rozumiecie jak to miałoby wyglądać, to ja sobie wyobrażam to tak, np. ta dziewczynka z plecaka hanti - gwałtownie się pręży, prostuje i jednocześnie rozkładając ręce odchyla się do tyłu (jakby robiła mostek z pozycji stojącej)... no i tego się boję...
poprzednią córkę więcej nosiłam, bo miałam mniejszą różnicę wieku pomiędzy dziećmi i któreś dziecko brałam często do chusty, a drugie do wózka... teraz różnica jest 2,5 roku i córka bardzo chętnie chodziła od początku na nogach, więc chusty używałam rzadziej, szczególnie że młodsza gorzej się dawała dociągać, a ja mam kiepską chustę (zwykła bawełna, odkupiłam od znajomej, uznając że skoro dawała radę to i u mnie da, no i dała, ale nie nosiłam noworodka), a jestem fanką wózka (proszę mnie nie wykląć bo można do niego zakupy/zabawki itp. itd. powkładać i zazwyczaj oprócz chusty i tak brałam wózek choćby w tym celu żeby w nim przewozić cały majdan... ale niedługo jedziemy na wakacje i chciałabym ponosić trochę dziewczynki, albo jedną albo drugą - raczej na chwilę, jak się starszej zmęczą nóżki... no i trochę się boję młodszej z rękoma na wierzchu, choć z przodu bym ją dała na pewno z rękoma na wierzchu (ale z przodu w momencie jakby zaczęła się wychylać, to jestem w stanie chwycić jej plecy...) starszej niby zaufam, ale czy na pewno słusznie? myślę o zakupie czegoś trochę lepszego niż ta moja chusta, ale nie wiem czy warto, jeśli przez moje obawy nadal nie będę nosić na plecach (zakładam że na plecach bym jednak nosiła trochę więcej niż teraz, bo z przodu mi niewygodnie już., bo dziecko trochę duże i mam małą swobodę ruchu rąk...)
no i pytanie czy jakbym sobie uszyła mei-tai, albo kupiła gotowe (bo jednak szybciej zawiązać niż w chuście) to byłoby lepiej niż w tej bawełnianej starej? bo one są jednak często nie ze skośnokrzyżowej - ja bym szyła z takiej grubszej bawełny prawie jak sztruks, tylko niemechacącej się...